Rozmowa z przedstawicielkami Koła Gospodyń Wiejskich w Trzciankach

Skąd Panie przyjechały?
Jesteśmy z Trzcianek, gmina Janowiec, powiat puławski, województwo lubelskie.

Od kiedy funkcjonuje wasze Koło Gospodyń Wiejskich?

Koło założyłyśmy rok temu, więc dopiero raczkujemy.

Ile osób obecnie liczy?
Na chwilę obecną to 17 osób. Dużym wsparciem są dla nas nasi mężowie oraz panowie z Ochotniczej Straży Pożarnej, którzy są takimi nieoficjalnymi członkami.

W czym specjalizuje się KGW w Trzciankach?
Nie mamy konkretnej specjalizacji. Bierzemy udział w rożnego rodzaju wydarzeniach gminnych i powiatowych, takich jak np. dożynki. Robimy wieńce dożynkowe, gotujemy, pieczemy. Na każdej imprezie mamy swoje stoisko. Próbujemy swoich sił w wielu aktywnościach. Dzięki nam świetlica zyskała nowe życie. Chcemy jeszcze zorganizować klub dla młodzieży z boiskiem i siłownią. Na razie pracujemy na rzecz wsi.

Wszystkie dania znajdujące się na stoisku są domowej roboty?
Oczywiście. Pieczemy ciasta, robimy sery.

I to wszystko z produktów naturalnych, od lokalnych dostawców?
Tak. Koleżanka ma gospodarstwo ekologiczne, ma swoją krowę, będzie miała kozy. Bardzo dbamy o jakość surowców. Używamy tylko tych pochodzących ze sprawdzonych źródeł.

No to już jakaś specjalizacja Koła się krystalizuje?
Tak. Ważna jest dla nas tradycja i ekologia.

Przywiozłyście ze sobą między innymi pysze pierogi z boczkiem i ziemniakami tzw. pierogi chłopskie. To jakiś autorski przepis?
Jedna z pań jest specjalistką od ich przyrządzania. Zawsze cieszą się dużym powodzeniem. Wszystkim smakują.

W Gminie Janowiec jest jakiś produkt wpisany na Listę Produktów Regionalnych?
Tak, zawijoki janowickie. W czasie ogromniej biedy na wsi to danie zastępowało mięso niedostępne dla ubogiej ludności. Obecnie przyrządza się je na wieczerzę wigilijną oraz podczas różnych festynów i dożynek. Zawijoki janowickie są podobne do dzisiejszych gołąbków, tylko z bezmięsnym farszem.

A te piękne obrusy wykonały Panie same?
To ręczna robota, zrobiła je jedna z mam naszych członkiń. Niektóre z nas wolnym czasie zajmują się haftem. Chociaż każda z nas ma swoje obowiązki domowe, zawodowe, rodzinne, więc tego czasu nie jest za dużo. Ale coś powoli próbujemy. Mamy nadzieję, że poprzez swoje działania zachęcimy innych do współpracy i wreszcie rozkręcimy tą nasza wieś.

Na początku wspominały Panie o innych inicjatywach na rzecz swojej wsi. Czym jeszcze mogą się Panie pochwalić?
Zorganizowałyśmy świetlicę, która tętni życiem. Teraz chcemy zrobić klub. Musimy jednak wyremontować budynek. Ostatnio przez trzy soboty porządkowałyśmy teren wokół. Organizujemy też festyny dla dzieci, zabawy, zajęcia plastyczne, zajęcia z zumby. W czerwcu planujemy przygotowanie imprezy z okazji Dnia Dziecka i zakończenia roku szkolnego, z dmuchańcami, grillem. Wcześniej musimy jednak zadbać o pozyskanie funduszy.

Gmina pomaga wam finansowo?
Gmina owszem, wspiera naszą działalność, ale wszędzie trzeba mieć jeszcze wkład własny. Gmina nie zrobi wszystkiego za nas. Nasza jest bardzo mała, składa się tylko z ośmiu sołectw Jest głównie gminą rolniczą, więc władze naprawdę niewiele mogą nam pomóc. Wójt jest po naszej stronie, bo wie, że w razie potrzeby może na nas liczyć. Jak coś trzeba zrobić to dzwoni do Trzcianek i Trzcianki zawsze staną na wysokości zadania. Współpraca naszego Koła z wójtem i Ochotniczą Strażą Pożarną jest naprawdę bardzo dobra.

Funkcjonuje w Trzciankach jakaś kapela ludowa?
Niestety, nie. Wprawdzie mamy we wsi ludzi, którzy umieją grać, ale ciężko jest ich zmotywować do działania. W ogóle ciężko jest wyciągnąć ludzi z domu. Wielu ma swoje wizje, ale bez chęci i pomysłów na ich realizację. Chociaż ostatnio widać już pewien postęp, co dało się zauważyć przy porządkowaniu terenu. W pierwszą sobotę sprzątałyśmy tylko we trzy, w następną dołączyli do nas panowie, w trzecim tygodniu osób chętnych do pomocy było jeszcze więcej.

Jak jest postrzegane Koło w środowisku lokalnym? Czujecie, że macie akceptację mieszkańców wsi?
Na początku nie wszyscy mieszkańcy wierzyli w nasze możliwości. Teraz już widać, że ich stosunek się zmienia. Na korzyść.

A przecież powinno być odwrotnie. Starsi powinni być dla was wsparciem, dbać o zachowanie tradycji.
W naszej wsi jest inaczej. Jak robić wieńce dożynkowe uczyłyśmy się z internetu, same, bez niczyjej pomocy. Niestety, nasza wieś nie jest zintegrowana. My to jesteśmy tzw. przybłędy, bo myśmy do tej wsi przybyły. Jedna jest dłużej, druga krócej. I dopiero jak zaczęłyśmy „trząść” wsią to zaczęło się coś dziać. Teraz wszyscy bacznie nas obserwują, czekają co znowu wymyślimy. Początkowo działałyśmy tylko we trzy, potem powolutku zaczęły dołączać inne dziewczyny. Ściągnęłyśmy też do Koła naszych mężów. Współpracujemy intensywnie ze Strażą Pożarną. My dajemy pomysły, a oni muszą je zrealizować. Ale odwdzięczamy się.

Cieszymy się, że Panie nas odwiedziły i mamy nadzieję, że będzie więcej okazji do spotkań, tym bardziej, że Instytut już planuje organizację innych wydarzeń integrujących członkinie Kół Gospodyń Wiejskich.