Rozmowa z Panią Czesławą Kaczyńską
Koło Gospodyń Wiejskich Dylezionki w Dylewie

W czym się Pani specjalizuje?

W wycinankarstwie, hafcie, palmy, kuchnia regionalna. Ja mam wiele dziedzin zainteresowania. Jednak największą przyjemność sprawia mi praca społeczna.

Tworząc wycinanki korzysta Pani z typowych wzorów kurpiowskich czy dodaje Pani jakieś swoje akcenty?

No oczywiście. Każdy kto tworzy wycinankę musi mieć swój wzór. Nie może go zapożyczać.

A taki charakterystyczny dla Pani?

Ja robię wszystkie wycinanki. Bo jest parę: leluja, gwiazda, drzewko życia, las, a konkretnie to ptaki. To ja to robię. Nawet jajeczka robię na pocztówki wielkanocne, na Boże Narodzenie robię szopki, tak, że wszystko to co trzeba.

Tradycje wycinankarskie wyniosła Pani z domu rodzinnego?

Bardzo ciekawy był ten mój początek. Ja pochodzę z takiej rodziny, że twórczością zajmowali się wszyscy moi przodkowie. Mając siedem lat rodzice nie chcieli mi dać nożyc, bo to były takie duże nożyce do strzyżenia owiec. To ja je w pewnym momencie znalazłam i schowałam się z nimi pod stołem. Z gazety wycięłam swoją pierwsza leluję i poszłam z nią do babci. Babcia obejrzała moje dzieło i powiedziała do mamy: „Trzeba Czesi kupić mniejsze nożyczki i dać kolorowy papier, ona będzie wycinała”. Taki był początek mojej wycinaki

W Pani rodzinie tylko kobiety zajmowały się wycinanką?

Nie. W mojej rodzinie i mężczyźni wycinali. Ja pochodzę z rodziny Staśkiewiczów, wiec jakby zacząć liczyć te pokolenia to teraz jest piąte czy szóste, które zajmuje się tą twórczością.. 80 proc wycinankarek w regionie to moja rodzina. Wszyscy tworzymy wspólne korzenie. Łączymy się w jedno.

Jakie jest zainteresowanie tą formą twórczości?

W ostatnim czasie wycinanka zaczęła wracać do łask, bo był czas, że o mało nie umarła. Ale jestem dumna i muszę się pochwalić, że w ubiegłym tygodniu wycinanka kurpiowska została wpisana na listę dziedzictwa niematerialnego i to dzięki stowarzyszeniu, które ja założyłam – Stowarzyszeniu Artystów Kurpiowskich.

Podobno jest Pani również propagatorką kuchni kurpiowskiej?

Robię też różne wybory kulinarne, np. psiwo kozicowe. Wszyscy mówią, że najlepsze na Kurpiach, bo wygrywam rozmaite konkursy, nawet na etykiecie mam certyfikat, który dostałam.

A co to takiego, to psiwo kozicowe?

To bezalkoholowy napój z dodatkiem dojrzałych owoców jałowca i miodu. Robię jeszcze fafernuchy. Kiedyś dzieci na wsiach nie miały tak jak dzisiaj. Jak rodzice szli do kościoła, czasem kupili jakąś bułkę, czasem jakiegoś cukierka czy ciastko, ale jak nie mieli pieniędzy to mama piekła właśnie fafernuchy. To są takie ciastka: marchewka, mąka, miód, pieprz. To się zagniata i zapieka w piekarniku. Robiło się je z produktów, które zawsze były w domu. Zbieram jeszcze runo leśne, borówkę, żurawinę i robię z nich przetwory. Są bogate w witaminy. Robię dobrą robię kaszę jaglaną, kapustę kiszoną z kaszą, grzybami i olejem lnianym oraz placek łagodniak.. To są takie typowe kurpiowskie potrawy.

KGW Dylezionki ma już 100 lat. Ile Pani w nim działa?

Ja od 1973 roku do zeszłego roku byłam przewodniczącą Kola. W zeszłym roku oddałam władzę młodym, co nie znaczy, że całkowicie się od niego odcięłam. Przekazałam młodym wszystkie doświadczenia, które zebrałam w tym czasie. Dokumenty, pomysły. Ja kiedyś organizowałam dziecińce, odchowalnie piskląt, ogródki kwiatowe, działkowe i zespół śpiewaczy.

To Pani też śpiewa?

Przez 50 lat śpiewałam w zespole, to już wystarczy. Wszystkie melodie zapisałyśmy żeby nie zaginęły. Wygrywałyśmy konkursy. Dostałyśmy za to spore pieniądze. Kupiłyśmy za nie 10 kompletów strojów ludowych dla naszego Koła.

Jest Pani pomysłodawczynią warsztatów Ginące Zawody? Skąd pomysł?

W tym roku będzie już 20. edycja tych warsztatów. Kiedy organizowałam je po raz pierwszy wydawało mi się, że będzie to wydarzenie jednorazowe. Ale kiedy przyszło 1,5 tysiąca dzieci, zapałałam chęcią kontynuacji tego przedsięwzięcia. Dzisiaj wiem, że warto organizować warsztaty dla młodych, którzy w ten sposób przeżywają swój kontakt ze sztuką ludową. Już dziś mogę zaprosić na warsztaty etnograficzne Ginące Zawody, które w tym roku odbędą się w dniach 2-4 czerwca w Kadzidle. Każda edycja ma inny motyw przewodni. W tym roku będziemy mieli wycinankę.

Czy Koło jest zaangażowane w życie lokalnej społeczności?

Działamy w kościele, czytamy gwarą, śpiewamy, robimy festyny. Ja wymyśliłam taką imprezę – tradycyjne kiszenie kapusty, z deptaniem w beczce, bo kiedyś kapusty się nie ubijało, tylko deptało. Zapraszamy szkoły, pieczemy faferluchy, żeby tym młodym ludziom przybliżyć tradycję, prowadzimy zajęcia z wycinanki, z robienia palm, kwiatów z bibuły. Chciałabym przekazać młodym jak najwięcej, bo swojej wiedzy i doświadczenia nie chcę zabrać do grobu. To jest moje dziedzictwo, mój skarb.

W takim razie życzymy dużo zdrowia i siły na realizację wszystkich planów. Dziękujemy za rozmowę.

Rozmawiały:
Joanna Szymańska-Radziewicz
Aleksandra Szymańska