Rozmowa z laureatkami Konkursu „Tradycyjna Gęsina Wiejska”
Koło Gospodyń Wiejskich SOŚNO powstało w 1946 roku. Obecnie liczy 52 członkinie z 3 sołectw: Sośno, Zielonka i Wielowiczek. W regionie, w którym działa, chów gęsi ma głębokie tradycje, które Panie z Koła chcą kultywować i promować. Przygotowane przez nie potrawy z gęsiny od dwóch lat są prezentowane podczas Dnia Adwentowego. Są to m.in.: pierogi z gęsiny, z kapustą i grzybami, półgęsek, okrasa i smalec. Członkinie Koła są bardzo twórcze i chętnie uczestniczą w różnego rodzaju kursach i szkoleniach – kulinarnych, kroju i szycia, haftu, tworzenia kwiatów z bibuły czy ozdób z siana. W 2020 roku zarejestrowały swoje Koło w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. KGW Sośno zwyciężyło w organizowanym przez Narodowy Instytut Kultury i Dziedzictwa Wsi Konkursie „Tradycyjna Gęsina Wiejska”.
Co spowodowało, że zainteresowały się Panie inicjatywą Tradycyjna Gęsina Wiejska?
U nas w domu zawsze były gęsi. Od dziecka pamiętam jak biegały po podwórku. To bardzo przyjacielskie ptaki. Tylko żeby one nie były takie „brujnięte”. Wszystkie gałązki, borówki, maliny, wszystko co w zasięgu dzioba, to wszystko jest ich. Kabel rozbiorą, oświetlenie. Obgryzają wszystko.
Czy materiały informacyjne na temat inicjatywy, które pojawiały się na naszej stronie internetowej były dla Pań jasne, czytelne. Może czegoś w nich brakowało?
Wszystkie materiały były zrozumiałe i przydatne. Szczególnie informacje dotyczące przykładowych kosztów przyzagrodowego chowu gęsi.
Gęsi, które przyjechały do Pań w ramach naszej inicjatywy zostały podzielone pomiędzy poszczególne członkinie?
Tak. Gęsi trafiły do kilku gospodarstw. Jedni wzięli kilka, a inni kilkanaście sztuk. Wszystko zależało od możliwości. Nie każda z nas mogła wziąć gęsi, ze względu na brak odpowiednich warunków. Ale może w przyszłości będzie więcej chętnych.
Czy gęsi wymagają jakiś specjalnych warunków chowu?
Gęś jest jak krowa. Ona potrzebuje tylko trawy i wody. Na początku trzeba o nie zadbać, bo wiadomo malutkie, to chcą mieć sucho i ciepło. A jak są dobrze odchowane to późnej nie ma z nimi większych problemów. Jedzą wszelką zieleninę, aż do korzeni.
Gęsi to chorowite zwierzęta?
Raczej nie. Jak są wygrzane, odchowane i dostaną wszystko czego potrzebują to nie chorują. Muszą mieć tylko dobre warunki – odpowiednią wentylację, suchą słomę i dobry pokarm. Ich chów nie jest trudny.
A jak gęsi współpracują z innym drobiem? Jest konkurencja?
A to różnie bywa. Czasami się dogadują, a czasami konfliktują. Jeśli jest taka możliwość to lepiej trzymać je osobno. To czyste zwierzęta i jak na przykład kaczki nabroją, namieszają w ich wodzie to nie są zadowolone i wtedy robi się nerwowo.. A tak jak gąska ma spokój to się naje i nie ma z nią kłopotów.
Specjalizują się Panie w przygotowywaniu potraw z gęsiny. Co to za specjały?
Od dwóch lat przygotowujemy wyroby z gęsi na Dzień Adwentowy w naszej gminie. Podajemy wtedy pierogi, smalec, okrasę, no i półgęsek
Czy korzystają Panie z tradycyjnych przepisów rodzinnych?
Przygotowujemy dania na podstawie informacji ustnej, którą usłyszałyśmy od naszych mam, babć. Wszystko mamy w głowie, nie mamy spisanych przepisów, chociaż warto by było to zrobić, by nie zaginęły. Przynajmniej dwa razy w roku staramy się zrobić kaszankę. No i czarninę. Chociaż teraz coraz mniej ludzi lubi czarninę. A my bardzo ją polecamy. Jest pyszna. Gęsina to bardzo dobry produkt na przerabianie. Można z niej zrobić tatar, okrasy, smalczyk, pierogi, półgęsek, łapki czy żołądki owijane flaczkami.
A jakieś popisowe danie, które by Panie poleciły?
Rewelacyjne są żołądki owijane flaczkami gęsimi w czarninie. Przygotowujemy je w następujący sposób: bierze się żołądki, łapki, flak z przełyku. Na środkowy palec łapki nadziewa się pół żołądka i owija się to wszystko flakiem. Smakuje to wybornie, bo to jest gotowane w rosole, na którym potem robi się czarninę. Najwięcej problemów sprawia oczyszczenie flaków. Danie można jeść z ziemniakami bądź kluseczkami.
A mogą Panie zdradzić przepis na pyszną czarninę?
Czarnina musi mieć przede wszystkim suszone owoce, ale nie te ze sklepu. Na tych sklepowych owocach czarnina nie wychodzi. Muszą być swoje. Jak są swoje jabłka, wiśnie, gruszki, śliwki to zupa ma zupełnie inny aromat. Gotujemy rosół na włoszczyźnie z dodatkiem liścia laurowego, ziela angielskiego. W osobnym garnku, w niewielkiej ilości wody namaczamy susz owocowy. Kiedy rosół jest już ugotowany łączymy go z suszem i zaciągamy krwią z gęsi. Trzeba też uważać żeby zupa się nie zważyła. Wszystko doprawiamy majerankiem, solą i pieprzem.
Czy gęsina jest trudna w obróbce?
Ja wiem czy trudna. Jak coś „z dziada pradziada” było nauczone, to nie ma tym problemów. Robimy wszystko tak bardziej intuicyjnie.
A czy gęsie pierze, też jest przez Panie w jakiś sposób wykorzystywane?
Część pierza zbieramy, ale jest z nim trochę więcej pracy. Trzeba je odpowiednio osuszyć – żelazkiem, albo bierze się jakiś duży kocioł, starą pościel, dużą miskę, z pół kotła wody. Wszystko trzeba zagotować. Wtedy wkłada się gęś na tę pościel, przykrywa się dużą miską, i przez 8-10 minut tak musi być, żeby para przeszła, żeby można było gęś oskubać, bo tak normalnie to pióra wyrywa się razem ze skórą. Jest z tym dużo pracy. I wtedy te wilgotne pióra trzeba wysuszyć. Można też zrobić inaczej. Wziąć kawał szmaty, namoczyć ją w zimnej wodzie, położyć na gęsi gorące żelazko i delikatnie wyprasować, żeby woda odparowała. Trzeba tylko uważać, żeby tych piór nie przypalić. Później wymagają one jeszcze dodatkowego suszenia. Jak w piórach zostaną kawałki tłuszczu to zaraz zalęgną się mole. Naprawdę obróbka pierza wymaga dużej sprawności i doświadczenia. Najlepsze pióra są wtedy gdy gęsi się pierzą i je samodzielnie gubią.
Czego Panie oczekują po szkoleniu w ramach inicjatywy Tradycyjna Gęsina Wiejska?
Że dowiemy się czegoś nowego od strony kulinarnej. Te stare przepisy przekazywane z pokolenia na pokolenie są nam znane, a chciałybyśmy poznać jakieś nowe, które mogłybyśmy potem wykorzystać. Mamy nadzieję, że dowiemy się tego na tych warsztatach.
Dziękujemy za rozmowę i liczymy na dalszą współpracę.
Rozmawiały: Aleksandra Szymańska i Joanna Szymańska-Radziewicz
Fot. Aleksandra Szymańska