Pani Grażyna Czekała jest jedną z najdłużej malujących porcelanę opolską twórczyń ludowych. Zaczynała 50 lat temu, pracując w Cepelii. Nauczyła się tej sztuki podczas kursów malowania, które wówczas były prowadzone. Artystka przez kilkadziesiąt lat swojej działalności cały czas trzyma się kanonu ustalonego na początku artystycznej drogi. Jej specjalizacją jest zdobienie kroszonek i porcelany. Opolskie wzory pani Grażyny cechują się niezwykłą starannością i precyzją. Wyuczyła kilkanaście twórczyń w regionie. Cały czas jest czynna w tym co robi. Zgromadziła w swoim domu pokaźne zbiory swoich prac, które służą jej do prezentacji swojego dorobku a także do celów edukacyjnych. Pani Grażyna jest członkiem Zarządu Oddziału Opolskiego Stowarzyszenia Twórców Ludowych. W 1993 roku otrzymała tytuł Mistrza Rękodzieła Ludowego i Artystycznego nadany przez ówczesne Ministerstwo Kultury i Sztuki w Warszawie. Corocznie wygrywa konkursy na zdobienie Opolskiej Porcelany organizowane przez Cepelię Opolską. Swoje umiejętności skrupulatnie przekazuje córce Magdalenie.

Jakim rękodziełem głównie się Pani zajmuje?
Jeśli chodzi o weryfikacje mojej twórczości to w legitymacji twórcy mam wpisane: malowanie na porcelanie wzorem opolskim, kroszonki opolskie, malowanie bombek, malowanie na drzewie. To są moje wszystkie dziedziny twórczości ludowej, którymi się od lat zajmuję.

Skąd takie zainteresowania? Czy wyniosła Pani z domu taką wiedzę?
Jako dziecko obserwowałam jak takie rzeczy robiła moja mama. Zafascynowało mnie to. Później w Gogolinie organizowano przeróżne kursy prowadzone przez twórczynie ludowe. Brałam w nich udział. Zaczęłam bardzo, bym powiedziała nieudolnie, do perfekcji doszłam po wielu latach. Ostatni kurs ukończyłam w 2005 roku, organizowany przez Cepelię, bo wtedy jeszcze Cepelia istniała. Z tego roku jest mój ostatni dyplom – I miejsce. To nie znaczy oczywiście, że wcześniej nie zajmowałam pierwszych miejsc.

Czy teraz jako doświadczona twórczyni prowadzi Pani jakieś kursy czy warsztaty?
Prowadzę warsztaty w szkołach i w swojej izbie twórczości ludowej, którą założyłam 5 lat temu. Mam ku temu warunki żeby przyjmować grupy młodzieży, wycieczki, cale delegacje, które przyjeżdżają do gminy Gogolin, do starostwa Krapkowice, do urzędu marszałkowskiego. W mojej izbie twórczości, w pomieszczeniu na dole przyjmuję zwiedzających, a na górze prowadzę warsztaty, z młodzieżą szkolną i oczywiście z delegacjami – umawiam się wcześniej na różnych pokazach, spotkaniach. Oczywiście robię to wszystko nieodpłatnie. Mam emeryturę, mam na chleb, po prostu chcę się udzielać i dzielić swoją wiedzą, żeby nie przepadła.

Czyli przekazuje Pani swoje umiejętności i wiedzę młodym pokoleniom?
Jak najbardziej. Moja córa Magdalena zajmuje się tym od 9 roku życia. Na pierwszy konkurs poszła trochę z przymusu, ale dziś nie żałuje. Wnuczka która ma 20 lat, również robi przepiękne kroszonki, ale tylko amatorsko, dla przyjemności, w tej chwili wybiera się na studia lekarskie. Z kolei mój wyuczony zawód to księgowość, ale bardzo poważnie zajmowałam się tworzeniem. Całe życie pracowałam na dwóch etatach. Moja główna praca była właśnie związana z księgowością, całe życie przepracowałam w urzędzie skarbowym jako księgowa. W Cepelii w ramach pracy nakładczej malowałam na porcelanie, no i kroszonki w Cepelii robiliśmy przez cały rok.

Jak znajdowała Pani na to czas mając normalną pracę na etacie, no i jeszcze obowiązki domowe?
Twórczość ludowa to taka twórczość, którą może zajmować się cała rodzina, gdy tylko jej członkowie maja chęci, szczere chęci do współpracy i do wypełniania sobie czasu. Znajduję czas dlatego, że nie raz sytuacja rodzinna zmuszała nas do tego żeśmy z małżonkiem pracowali, piątki świątki i niedziele i jest to dla mnie naturalne, że cały czas coś robię i jestem zajęta. Zawsze też tłumaczę młodzieży, która chce tego słuchać, że to jest dodatkowy zawód. Nie tylko hobby ale zawód właśnie, tyle czasu zajmuje. Oczywiście jest to także kultywowanie własnej tradycji rodzinnej. Dlatego że param się tym od tylu lat to jestem często zapraszana w wiele miejsc – na pokazy, na wystawy. Dyplom ministerstwa kultury i sztuki który mam od 30 lat, wydany na podstawie moich prac i tytuł mistrza rękodzieła ludowego śląska opolskiego sprawia, że często bywam jurorem w różnych konkursach. Bardzo mnie to cieszy, jestem usatysfakcjonowana, zadowolona. A w tej chwili zabieram córkę na pokazy, kiedy tylko ona znajduje na to czas.

Czy tworzenie zajmuje dużo czasu? Np. ile trwa wymalowanie jednego kubeczka?
Na piękne wymalowanie filiżanki z talerzykiem potrzebuje 5-6 godzin. Mówię tu tylko o ozdabianiu i dekorowaniu, a nie wypalaniu bo to już nie moja dziedzina. Ten czas dotyczy filiżanki o pojemności zwykłej szklanki. Większe naczynia, np. kubki o pojemności ok. 0.5 l maluję oczywiście dłużej. Wymalowane farbami eksponaty i wypalane w odpowiednich temperaturach, mogą służyć przez wiele lat.

Jak na tę chwilę ocenia Pani sytuację twórców ludowych?
Nieomal w każdym województwie jest oddział Stowarzyszenia Twórców Ludowych. Do naszego oddziału należy coraz mniej osób. Wykruszają się, umierają. Niektórzy, młodsi wyjeżdżają za granicę. Niektórym starość utrudnia tworzenie np. wzrok nie pozwala im na kontynuowanie malowania małą stalóweczką – taką jaką nasi rodzice pisali literki. A właśnie czegoś takiego używamy do malowania np. kwiatków na przedmiotach czy to wystawienniczych czy użytkowych

Jeszcze mam jedno pytanie na koniec. Do stoiska przyciągnął nas między innymi strój, jaki Panie mają na sobie. Może kilka słów o nim?
Pochodzimy z opolskiego, więc mamy na sobie ludowy strój opolski. Kupiłam go od pani z Zespołu Opole. Podobnie moja córka, tylko mamy inne fartuchy, mazelonki i haft angielski na bluzkach. Do tego takie same korale.

Bardzo dziękujemy za rozmowę. Życzymy jeszcze wielu lat tworzenia i udanej sprzedaży.

Rozmawiały: Aleksandra Szymańska, Martyna Niewiadomska
Red. Magdalena Trzaska