Barbara Gola – członkini Koła kultywująca lokalną tradycję
Barbara Gola – członkini Koła Gospodyń Wiejskich Cianowice (w gminie Skała, pow. Krakowski) i autorka cyklu reportaży „Śladami KGW – Żyjemy z tradycją”. Mieszkanka wsi Cianowice położonej w Jurze Krakowsko – Częstochowskiej w gminie Skała. Miła, sympatyczna, pełna energii i pomysłów, które realizuje wraz z koleżankami z Koła, bardzo często reprezentuje KGW Cianowice na różnych imprezach regionalnych. Prowadzi stronę internetową Koła oraz jest odpowiedzialna za kontakt z Kołem (komunikator Messenger). Kultywuje tradycję i dąży do lokalnej tradycji, aby nie została zapomniana. Dokłada wszelkich starań, aby to co kiedyś zostało stworzone przez poprzednie pokolenia było pielęgnowane teraz oraz zostało przekazane młodszym pokoleniom. Dąży do tego, aby zaszczepić wśród młodych zainteresowanie lokalną tradycją, która jest bardzo bogata i piękna (piękne stroje ludowe, w których przedstawicielki Koła wyglądają dostojnie, tradycje pokoleniowe, kuchnia regionalna). Jest miłośniczką tradycji.
Kiedy powstało Koło i jaką rolę spełnia w gminie?
To najstarsze Koło w gminie, bo powstało w 1937 r. Wtedy Koła spełniały głównie rolę „strażników” kultury. W następnym roku Koła Gospodyń Wiejskich Cianowice brało już udział w konkursie gotowania. Zajęło się praktycznie kuchnią, ale działało także na innych polach. Z inicjatywy Koła zostały zakupione buty i płaszcze dla najbiedniejszych dzieci z naszego rejonu. Taka pomoc to tradycja, która na naszej wsi jest bardzo zakorzeniona. Oprócz gotowania Koło zajmuje się rękodziełem, przekazywaniem tradycji. Do tej pory istnieje np. zwyczaj robienia palm wielkanocnych, wieńca Dożynkowego. To, co robimy łączy tradycje świeckie z kościelnymi. Kościół jest bardzo głęboko osadzony w naszej rzeczywistości.
Czy Koło spełniało również jakąś rolę reprezentacyjną w dawnych czasach?
Oczywiście, że tak. Poza tradycjami związanymi z Kościołem, czyli dożynkami, święceniem palm itd., koła zawsze były, obok straży pożarnej, bardzo ważnym strukturami. Najpierw we wsiach powstawały straże, każdy je znał i darzył szacunkiem. Drugie miejsce zajmowały koła gospodyń wiejskich. Tylko, że w czasach PRL-u, koła były wykorzystywane, były takimi „kwiatkami do kożucha”, bo trzeba było ugotować, podać, pozmywać (choć panie i tak się spotykały).
Z drugiej strony, gdy trzeba było się pokazać, wręczyć władzy kwiaty, upominek czy przywitać, to jak najbardziej koła brały w tym udział. Każde koło miało przecież i ma swój regionalny strój ludowy. To tak ładnie wyglądało.
Podobno koła miały często także pewien elitarny charakter. Czy w nich działały osobowości lokalne?
Jak najbardziej. Nasze Koło założyła pani, która była nauczycielką w naszej szkole.
W tamtych czasach nauczycielka to był ktoś, kogo wszyscy znali i szanowali. Koła faktycznie często zakładane były przez osoby – głównie kobiety – działające społecznie na rzecz społeczności lokalnych.
Koła są traktowane jako miejsca, gdzie kultywuje się tradycje. Co w działalności Koła jest aż tak znaczące dla kultury?
Wszystkie panie, mam na myśli przede wszystkim seniorki, przekazują nam młodszym, wszelakiego rodzaju tradycje. Są to: przygotowywanie potraw, praktyki robienia rękodzieła, stare przyśpiewki, opowiadania o tym jak było w dawnych czasach w danej wsi. Wiadomo, że młodsze pokolenie sięga najwyżej czasów swoich dziadków i na tym zamyka się temat. Znam to z autopsji. Ja dotarłam ledwie do pradziadków i nie wiem co było wcześniej. Koła są po prostu łącznikiem między starym, a nowym i uczą tych lepszych aspektów naszej tradycji, co było lokalne, co wywodzi się z ziemi, co było tradycją kościelną. Niestety mamy czasy takie, jakie mamy i o wielu rzeczach się zapomina, wiele tradycji nie jest spisanych i zanikają. Młode pokolenie idzie raczej do przodu i nie interesuje się tym, co było dawniej, jednakże trzeba zaznaczyć, że i wśród młodzieży jest widoczny trend skierowany na powrót do tradycji. Na szczęście mnóstwo kół gospodyń wiejskich się odnawia i wracamy do wszystkich obrzędów. Staram się wyciągnąć jak najwięcej informacji o zwyczajach, tradycji, lokalnych osobowościach w danej miejscowości czy rejonie, by przekazać młodszym pokoleniom. Są izby regionalne, w których „żyją” przyśpiewki, przechowywane są stroje. Tak próbujemy przeplatać stare zwyczaje z nowoczesnym, komputerowym światem, prezentować naszą lokalną tradycję, naszą tożsamość.
Jak wygląda integracja społeczności wiejskiej na tle działalności kół?
Dawniej koła były przede wszystkim miejscem aktywności, czynu i działania. Stąd ten szacunek na wsi, gdzie przynależność do koła była wyróżnieniem. Przez pewien okres, po zmianie ustroju, straciły na znaczeniu. Teraz znowu się odbudowują. Zawsze było tak, że koła integrowały, łączyły pokolenia, całą lokalną społeczność, bo nie było Internetu, telefonów komórkowych itd. Praktycznie koła i straż pożarna były jedynymi instytucjami działającymi na wsi, jednoczyły ludzi, organizowały imprezy dla mieszkańców, zabawy taneczne na świeżym powietrzu z kapelą.
Z kim dzisiaj ściśle współpracują koła?
Kiedyś to była stała współpraca, przede wszystkim, ze strażą pożarną i kościołem. Było także ważne współdziałanie z nauczycielami i szkołą. Jak dawniej, koła współpracują z władzą lokalną, czy jest to gmina, czy powiat. Kiedy dostaje się zaproszenie, by reprezentować daną gminę, koło robi wszystko, by wypaść jak najlepiej. W tych sprawach nic się nie zmieniło.
Czy młode pokolenie chętnie włącza się w Wasze działania?
Absolutnie tak. Dziś w kołach sporo się zmieniło, nie ma matrony, patronki ogniska domowego, nie ujmując nikomu koła są wielopokoleniowe, a niejednokrotnie są złożone z osób młodych. Coraz więcej młodych osób chce być w kole. Na jedną rzecz panie zwracają uwagę: do koła trzeba dojrzeć. Uważają także, że bycie w kole jest wyróżnieniem. Koła nadal mają szacunek, przynależność do nich jest prestiżowa. Tak wynika z moich wywiadów z kołami naszej gminy. Prawdę mówiąc, na co dzień nie chodzi się w stroju krakowskim! Można mieć jedynie jakiś element tego stroju np. chustę, ale założenie kompletu stroju krakowskiego jest wyróżnieniem. Panie uważają, że jest to wielkie święto i chciałyby chodzić w takim stroju całą dobę. One się z tego cieszą, są dumne z bycia razem w kole. Przynależność do koła to również ciężka praca. To nie tylko piękna prezencja, to także poważne zaplecze. Rola kobiet jest tu wielka, ponieważ musimy być księgowymi, organizatorkami, dostawcami, kreatywnie działać i jeszcze umieć realizować nasze pomysły, ładnie je przedstawić, udekorować. W Kole dzieje się naprawdę sporo. Wszystko przypada na kobiety, nie ujmując panom, bo są i tacy, którzy pomagają. My mamy takich czterech panów i na nich zawsze możemy liczyć.
Koła symbolizują kobiecość, która we wszystkich kulturach świata, pielęgnuje i przekazuje tradycje. Czy mamy tu ten uniwersalny aspekt?
Nie wiem, czy w innych krajach są koła gospodyń wiejskich. Przechowywanie tradycji kobiety mają „zapisane w genach” i odnajdują się w tym w naturalny sposób. Nikt nam nie mówi, że mamy być matkami, działaczkami itd. To wszystko jest naturalne i wynika z zamiłowania, pasji. Trzeba to lubić i chcieć to robić. W każdym kole są panie, które bardziej celebrują tradycje i są także takie, które potrafią w doskonały sposób łączyć pokolenia, przekazując wiedzę i zwyczaje w sposób bardziej nowoczesny (np. strona internetowa, Social media)
Jako autorka cyklu reportaży „Śladami KGW – Żyjemy z tradycją”, jak Pani ocenia zjawisko kół gospodyń wiejskich? Czy w przyszłości będzie to nadal ważne dla tożsamości danego regionu?
Oczywiście, że jesteśmy motorem napędowym, ponieważ koła są wielopokoleniowe, a przekazywanie tradycji na wsiach głównie opiera się na takich relacjach. Przykładowo, ktoś zna jedną przyśpiewkę, ktoś inny pamięta charakterystyczny element stroju. Takie rzeczy są przekazywane z pokolenia na pokolenie. Teraz tak naprawdę koła prężnie działają i wracają na swoje miejsce w życiu wsi. Obecnie, wszędzie kładzie się nacisk na kulturę, tradycję, obyczaje, więc wszyscy chcą, że koła działały prężnie. Jakie nie byłoby to wydarzenie, świeckie czy kościelne, jednakowo jesteśmy zapraszane. Dziewczyny potrafią, co mnie bardzo cieszy, łączyć tradycję z elementami nowoczesności, nie tracąc tożsamości. Nawet jeżeli robią stroje folkowe, czyli nietradycyjne, umieszczają wzory danego regionu, które je charakteryzują.
Dzięki temu, że jest więcej instytucji, które mogą nam pomóc merytorycznie i finansowo, kobiety na wsi mogą lepiej łączyć pokolenia. Organizują różne warsztaty np. robienie pierników (podejrzewam, że nie w każdym domu w Polsce ta tradycja istnieje), uczą wyplatania palm wielkanocnych, co wbrew pozorom, nie jest takie proste. O wieńcu dożynkowym nie wspomnę, bo przy jego powstawaniu jest ogrom pracy.
Możliwości współczesnego świata, podążanie za duchem czasu, nie wpływa na to, że tracimy własną tożsamość. Mamy swoje dziedzictwo niematerialne i umiemy to przekazać, mimo iż nie działamy do końca tak, jak koła gospodyń sprzed pół wieku. Jest jednak łączność wielopokoleniowa, ponieważ są młode osoby, które umieją pleść wieniec, znają przyśpiewki…
Budżet jest ważnym aspektem społecznej działalności. Skąd koła maja fundusze?
Koło nie ma wielkiego budżetu. Musi się zwrócić do gminy, powiatu czy Marszałka, albo do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Ta Agencja, w zależności od liczebności koła, wspiera koła finansowo. Za te kwoty dziewczyny mogą dokupić brakujące stroje, wyposażenie kuchni, rzeczy ułatwiające prezentację wsi czy gminy na różnych imprezach, dożynkach czy dniach powiatu. Koła nie tylko czekają na dofinansowanie. Znam bardzo ambitne dziewczyny, które robią świetne przetwory, sprzedają je i pozyskują środki na działalność. Wyrobiły sobie markę i mają sposób na pozyskiwanie dodatkowych pieniędzy.
Od kilku miesięcy kultura cierpi z powodu pandemii. Jak Pani Koło przeżywa ten okres?
Jako Koło przeżywamy ten czas bardzo ciężko. Spotkania online odpadają, ale są telefony oraz grupa na FB, gdzie zamieszczamy bieżące ogłoszenia, informacje o konkursach czy dzielimy się innymi sprawami dnia codziennego. Nie było dożynek, tylko uroczystości w kościele. Nie mogłyśmy się spotykać nawet na kawę czy ciasto, pogadać, pośmiać się. Chociaż mamy też sukcesy: brałyśmy udział w kiermaszu, z którego dochód został przeznaczony na pomoc dla chorego dziecka, brałyśmy też udział w warsztatach organizowanych przez powiat krakowski, którego celem było poznanie lokalnych specjałów kuchni z sąsiednich gmin i degustowałyśmy potrawy charakterystyczne dla danego koła. Przedstawicielki innych kół z naszej gminy wzięły także udział w akcji szycia maseczek, które albo trafiły do szpitala, albo były rozdawane mieszkańcom. Odbywały się także, oczywiście z zachowaniem obostrzeń sanitarnych, zajęcia zumby, nordic walking! Nie było wcale tak, że siedziałyśmy i czekałyśmy, kiedy się skończy pandemia. Nasze Koło miało kilka pomysłów i projektów, które by nam pozwoliły lokalnie zaistnieć, zintegrować Koło z mieszkańcami. Niestety, musiałyśmy wszystko odwołać. Na powakacyjny okres zaplanowałyśmy największe przedsięwzięcie roku, mianowicie spotkanie przedstawicielek wszystkich kół gminy oraz mieszkańców z etnografem Patrykiem Rutkowskim – właścicielem Etno Szafy, na temat ewaluacji strojów lokalnych. W grudniu miały się odbyć warsztaty dla cztero- i pięciolatków, nauka robienia dawnych ozdób ze słomy, bibuły czy papieru, dodatkowo dzieci miały poznawać kolędy i pastorałki pod okiem pani etnograf (prywatnie mogę powiedzieć o pani etnograf, iż jest to kobieta wielu talentów oraz ogromnej wiedzy).
Planowałyśmy jeszcze w roku 2020 dla wszystkich kół z gminy warsztaty w Centrum Archiwistyki Społecznej z siedzibą w Warszawie. Panie z Centrum miały nas uczyć jak archiwizować to całe nasze dobro, jak przenieść naszą tradycję do sieci, jak to udostępnić szerszej publiczności. Niestety, pandemia pokrzyżowała nam wszystkie plany, które zostały przełożone na 2021 rok jeśli pandemia trochę odpuści.
Czy Koło ubiegało się o środki finansowe z powodu pandemii?
Nie, w tym roku nie wnioskowałyśmy o żadne dodatkowe środki. Dostałyśmy tylko finanse od Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, za które dokupiłyśmy brakujące elementy strojów i wyposażenie kuchni. Nasze największe projekty związane ze szkołą, ewaluacją strojów lokalnych nie doszły do skutku w związku z aktualną sytuacją epidemiczną. Lecz z początkiem roku pojawiły się nowe możliwości finansowe oraz jak to u nas bywa nowe pomysły na wykorzystanie tych środków.
Rozmawiał Mamadou Diouf
Red. A.S.