24 marca obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką. Wybór daty nawiązuje do dnia, w którym Niemcy w 1944 r. zamordowali w Markowej rolniczą rodzinę Ulmów: Józefa i Wiktorię oraz ich dzieci, wraz z ukrywającymi się u nich Żydami. Dlatego dziś przypominamy Państwu wydarzenia z 1944, a także sylwetki ofiar i oprawców.

Zbrodnia w Markowej

W powiecie jarosławskim, w Markowej koło Łańcuta żyło przed II Wojną Światową koło stu dwudziestu osób narodowości Żydowskiej. W całym powiacie prawdopodobnie żyło około tysiąca Żydów.
Miejscowi Żydzi byli mordowani w obozie zagłady w Bełżcu, a także podczas zbiorowych egzekucji pod Wólką Pełkińską. Byli wyciągani z domów i wywożeni do miejsc zbiorowej kaźni. Czasem zabijani na miejscu. Większość Żydów z Markowej nie wierzyła w kłamstwa propagandy i solenne zapewnienia Niemców, że zgłoszenie się na dobrowolne przesiedlenie pozwoli im znaleźć nowy dom w innym, wyznaczonym przez Niemców miejscu. Warto przypomnieć, że w 1944 roku w Generalnym Gubernatorstwie prawie nie było już miejscowych Żydów. Latem tego roku komory gazowe Auschwitz zapełniły się ofiarami pochodzącymi z Węgier. Prawda o zbrodniach Niemców była coraz szerzej znana. Żydzi, którzy przetrwali w GG i wciąż żyli w powiecie jarosławskim ukrywali się więc daleko poza zabudowaniami gospodarskimi – w okolicznych lasach i wśród wiejskich nieużytków. Ukrywających się Żydów poszukiwali niemieccy żandarmi i granatowa policja.

Dzielni rolnicy

Pomocy żydowskim mieszkańcom wsi udzielało małżeństwo rolników – Józef i Wiktoria Ulmowie. Byli rodzicami sześciorga dzieci: Stanisławy, Barbary, Władysława, Franciszka, Antoniego i Marii. W ich domu ukrywał się Saul Goldman wraz z czterema synami, Gołda Grünfeld i Lea Didner z córką. Na Ulmów doniósł Włodzimierz Leś, polski granatowy policjant, który wcześniej pomagał Goldmanom, ale nie chciał im zwrócić majątku, który przywłaszczył. Leś szybko przeanalizował, w jaki sposób może uwolnić się od skarg Goldmanów…

Niemcy wyruszyli z Łańcuta do Markowej nocą 23 marca 1939. Na czele oddziału stał osobiście komendant żandarmerii z Łańcuta Eilert Dieken. Wraz zanim było jeszcze czterech żandarmów: Josef Kokott, Michael Dziewulski, Gustaw Unbehend i Erich Wilde. Żandarmów miało wspierać kilku polskich policjantów. Znamy nazwiska dwóch spośród policjantów: Eustachego Kolmana i … Włodzimierza Lesia.

Żandarmi zabrali ze sobą polskich policjantów i uzbrojeni udali się do domu Ulmów. Zabili śpiących jeszcze synów Goldmana i Gołdę Grünfeld. Później zamordowali dwóch pozostałych synów Goldmana, Leę z córeczką i starego Saula. Kiedy zastrzelili już wszystkich Żydów Niemcy nakazali sprowadzić przed dom Józefa i Wiktorię i oboje ich zamordowali na oczach płaczących dzieci. Podczas egzekucji przerażona Wiktoria zaczęła rodzić. Podczas przenoszenia ciała świadkowie zauważyli, że z jej ciała wystawała część korpusu noworodka.

Na końcu żandarmi postanowili zamordować wszystkie dzieci Ulmów łącznie z kilkunastomiesięczną Marysią. Wyjątkowym okrucieństwem wykazał się Kokott, który zamordował trójkę maluchów głośno przeklinając i wykrzykując, że tak kończą ci, którzy pomagają Żydom. Po egzekucjach dowodzący oprawcami Dieken kazał sołtysowi dostarczyć trzy litry wódki i wraz z podwładnymi pili w gospodarstwie Ulmów. Zaraz po zabójstwach ludzie Diekena przystąpili do rozkradania majątku, jaki pozostał po Wiktorii i Józefie i ukrywanych przez nich Żydach. Majątek Ulmów, i ukrywających się u nich Żydów, wywieźli do Łańcuta na sprowadzonych wcześniej furmankach. Ukradli tyle, że całość zrabowanych dóbr zmieściła się dopiero na sześciu wozach.

Bezkarność

Dowodzący mordem Eilert Dieken zmarł w zachodnich Niemczech. Po wojnie pracował w policji. Kilkakrotnie składał ankietę mającą na celu weryfikację jego dotychczasowej służby i zawsze pozytywnie przechodził procedurę denazyfikacyjną. Dieken miał ułatwione zadanie, ponieważ w przeciwieństwie do milionów Niemców nigdy nie należał do NSDAP i SS. We wspomnieniach swojej rodziny Dieken uchodził za mężczyznę stonowanego i bardzo kulturalnego. Czasem wspominał pobyt w Polsce opisując swoje wizyty na targu i okazjonalne zakupy u polskich rolników. Pozytywnie zapamiętali go mieszkańcy Esens, gdzie służył w latach pięćdziesiątych. Był pobłażliwy i serdeczny, gdy zwracał uwagę bawiącym się wieczorem nastolatkom.

W polskie ręce trafił tylko Józef Kokott. Był czeskim Niemcem, wydany został przez powojenne komunistyczne władze czechosłowackie. Prawdopodobnie zmarł w więzieniu w Raciborzu na początku lat osiemdziesiątych. Kokott ze względu na okrucieństwo nazywany był w Polsce „Diabłem z Łańcuta”. Wilde zmarł jeszcze w czasie wojny i uniknął odpowiedzialności. Za swoje postępowanie nie odpowiedzieli też Dziewulski i Unbehend. Leś został zabity przez polskie podziemie jesienią 1944 roku. Niewiele wiemy o innych polskich pracownikach granatowej policji, którzy pomagali niemieckiej żandarmerii w mordzie.

Pamięć

Współcześnie rodzina Ulmów jest niekwestionowanym symbolem bezinteresownej pomocy Polaków dla swoich żydowskich sąsiadów. Ulmowie wykazali się nie tylko bohaterstwem, ale też dużą dawką empatii. Ich postawa jaskrawie kontrastuje z zachowaniem Włodzimierza Lesia. W 1995 roku w Ulmowie zostali uhonorowani tytułem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Piętnaście lat później Prezydent Lech Kaczyński odznaczył Wiktorię i Józefa Ulmów Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. W miejscu ich kaźni znajduje się pamiątkowy monument. Po wielu latach starań w Markowej stanęło Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów. Otwarcie obiektu miało miejsce 17 marca 2016 roku. Na terenie Muzeum przestrzeń wystawowa zajmuje 117,3 m². W jej centrum znajduje się szklany kubik o wymiarach pięć na osiem metrów, który stanowi makietę domu Ulmów w skali jeden do jednego. Oryginalny dom Ulmów, stojący w miejscu oddalonym od Muzeum, nie zachował się niestety do naszych czasów. Poza muzeum inicjatywami upamiętniającymi Polaków ratujących Żydów zajmuje się m.in. Instytut Pileckiego, który prowadzi akcję „Zawołani po imieniu”. W ramach działań memoratywnych Instytut prowadzi również bazę świadectw bliskich ofiar niemieckich zbrodni. Warto podkreślić, że jeśli pracownikom Instytutu udaje się ustalić miejsce pochówku Żydów zamordowanych w jakiejś miejscowości to stawia tam macewy by przypomnieć, gdzie spoczywają.

Tekst: dr Tomasz Sińczak
Fot. autor nieznany, domena publiczna https://commons.wikimedia.org/

Przydatne linki:
https://muzeumulmow.pl/pl/- Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej
https://trimarium.pl/kartka-z-kalendarza-24-marca-zbrodnia-w-markowej/ – Portal Trójmorze. Wspólne dziedzictwo.
https://instytutpileckiego.pl/pl/wydarzenia/zawolani-po-imieniu – Zawołani po imieniu