Klusek na sportowo – rozmowa z sołtyską jednej z mazowieckich wsi
Jeszcze nie tak dawno słowo „sołtys” kojarzyło się z mężczyzną w sile wieku. Dziś coraz częściej funkcję tę pełnią kobiety. Kolejna bohaterka akcji „Aktywiści wiejscy” ma 23 lata, a już zdołała podbić serca społeczności, w której działa. Jest sołtysem wsi Klusek w gminie Gostynin, ale także założycielką i prezeską Stowarzyszenia Aktywnych Kobiet Kluska, które spośród wielu wiejskich organizacji wyróżnia fakt, że panie w dużej mierze stawiają na sport. O roli sportu w integracji społecznej i o przełamywaniu stereotypów z Zuzanną Baranowską – Lemmen rozmawiała Magdalena Trzaska.
Młode osoby, zwłaszcza po studiach chętnie wyjeżdżają do większych miast i tam planują swoją karierę. Pani wróciła w rodzinne strony, działa społecznie i mimo młodego wieku cieszy się ogromnym uznaniem członków swojej społeczności. Jak to się zaczęło?
Właściwie sama nie wiem jak to się stało. W styczniu 2018 zmarła moja mama, która w tamtym czasie pełniła funkcję sołtysa. Były więc wybory uzupełniające, do których to mój tata zgłosił moją kandydaturę. Oczywiście nie było to wbrew mojej woli bo kontynuacja misji i działalności mojej mamy była dla mnie czymś bardzo naturalnym. Mimo, że miałam wtedy dwóch kontrkandydatów to wygrałam i tak to się zaczęło. Zaraz po wygranych wyborach moja znajoma zażartowała, że kolejnym krokiem musi być założenie Koła Gospodyń Wiejskich. Były to jedynie żarty, ale zainteresowałam się tematem. W domu czytałam dużo na temat organizacji pozarządowych, kupiłam nawet specjalny poradnik i w końcu stwierdziłam, że to nie jest zły pomysł i założyłyśmy Stowarzyszenie Aktywnych Kobiet Kluska i KGW. Później były kolejne wybory, już regularne, kadencyjne i w nich nie miałam żadnych kontrkandydatów i dziś jestem, tu gdzie jestem.
Co sprawia, że młoda osoba nie ucieka do wielkiego miasta tylko zostaje na wsi i tam zaczyna pracę na rzecz dobra wspólnego?
Nigdy nie chciałam wyprowadzić się do dużego miasta. Studiowałam w Warszawie, ale zawsze było dla mnie oczywiste, że to Klusek jest tym moim miejscem na ziemi. Od dziecka czuję się mocno związana z tym terenem, moje korzenie wrosły tu bardzo głęboko i bardzo trudno byłoby mnie przesadzić (śmiech). Na pewno nie bez znaczenia jest tu osoba mojej mamy. Odkąd pamiętam obserwowałam jak się poświęca działając dla wsi i zaraziłam się tym.
Słowo „poświęca” ma w sobie dawkę negatywnych emocji natomiast słuchając, z jaką pasją opowiada Pani o swojej działalności, domyślam się, że nie jest to jedynie poświęcenie, ale sprawia to Pani czystą przyjemność. Jednak obserwowała Pani działalność mamy i poza satysfakcją widziała, że wymaga to poświęcania choćby własnego czasu. Czy nigdy to Pani nie zniechęcało?
Zawsze ceniłam w mojej mamie to, że patrzy dalej, że robi coś więcej nie tylko dla siebie czy dla własnej rodziny. W moich oczach to zawsze była zaleta. Jako dziecko nigdy nie czułam, że mama poświęca mi mało czasu – potrafiła to wszystko fantastycznie ze sobą godzić. Działała oficjalnie jako sołtys, ale też po prostu, po ludzku była otwarta na ludzi i kiedy tylko mogła komuś pomóc – robiła to. Ludzie przychodzili do niej z problemami. Teraz ja mam to samo, ale nie czuję, że coś poświęcam. Jestem wielozadaniowa – jak mama staram się zajmować i sołectwem i pracą zawodową i bliskimi, a im więcej mam do zrobienia tym sprawniej to idzie.
Czyli funkcjonuje Pani jak legendarne perpetuum mobile, które im więcej działa, tym bardziej się napędza?
Rzeczywiście coś w tym jest – im więcej mam zadań tym jestem szczęśliwsza. Dziś mam pierwszy dzień urlopu od dłuższego czasu i dobrze chociaż, że z Panią rozmawiam i mam do napisania dwa wnioski bo bym nie wiedziała co ze sobą zrobić (śmiech).
Mówi się, że taka wielozadaniowość jest charakterystyczna zwłaszcza dla kobiet, że sama biologia tak działa i także kobiety bardzo chętnie poświęcają się działalności społecznej. Jak to wygląda w Waszej wsi?
Nie mogę powiedzieć, że mężczyźni są mniej chętni do działania bo byłoby to krzywdzące. Ja myślę, że mają mniej motywacji wewnętrznej. Sama znam sołtysów mężczyzn, którzy się skupiają głównie na zbieraniu podatków, ale jest to pewnie cecha osobnicza, niekoniecznie związana z płcią. Kobiety rzeczywiście często myślą o innych i działają społecznie jednak nie znaczy to, że mężczyźni tego nie robią. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że u nas mężczyźni chętnie włączają się do działania, ale widać, że potrzebują lidera. Myślą i działają zadaniowo, potrzebują więc konkretnych zadań. Stowarzyszenie Aktywnych Kobiet Kluska tworzą nie tylko kobiety, jest to organizacja koedukacyjna, jednak oficjalnymi członkami są jedynie kobiety, a panowie są tzw. członkami wspierającymi. Także w naszym Kole są kobiety i mężczyźni, ale gdybym chciała jakiegoś chłopaka zachęcić żeby działał np. w komisji rewizyjnej czy żeby pełnił jakąś funkcję to chyba to jest nierealne. Pomóc, przyjść, spotkać się i miło spędzić czas – do tego chętni są wszyscy, ale formalności zostawiają kobietom. (śmiech).
Dostaliśmy dwa zgłoszenia, proponujące Pani kandydaturę do naszej akcji „Aktywiści wiejscy”, co jak dotąd jest wyjątkiem. Wyjątkiem jest też fakt, że nie skupiła się Pani jak większość aktywistek na kulturze ludowej, historii czy kulinariach, ale na sporcie. Macie za sobą takie projekty jak „Łączy nas piłka nożna”, „Integracja na sportowo”, dzięki któremu powstało miejsce spotkań, czy „Aktywne poniedziałki” w ramach, których realizowano zajęcia sportowe dla dzieci, młodzieży i dorosłych.
Tak, siedzę na różnych grupach poświęconych KGW czy organizacjom wiejskim i rzeczywiście też widzę, że ten sport nie jest specjalnie popularny. Dla mnie natomiast działanie przez sport było czymś naturalnym. Moje pierwsze działanie społeczne jest z tym związane. Jako dzieciaki grywaliśmy w piłkę gdzie się dało – przy figurze Krzyża, przy ruchliwej drodze. Nie było to ani wygodne ani bezpieczne i myślałam co zrobić żeby poprawić tę sytuację. Wtedy zebraliśmy się całą grupą i poszliśmy do mojej mamy sołtyski z prośbą, żeby stworzono nam jakieś bezpieczne miejsce do grania. W rezultacie rodzice jednego z naszych kolegów przekazali nam kawałek swojej działki i tam stworzyliśmy wiejskie boisko. Graliśmy tam często, ale organizowaliśmy także coś co nazywaliśmy meczami charytatywnymi. Przychodzili mieszkańcy, oglądali nasze mecze i zostawiali jakieś pieniądze, za które np. mogliśmy sobie kupić piłki czy koszulki. Gdy więc zaczęłam razem ze znajomymi na poważnie działać na rzecz wsi, ten sport był naturalną drogą. Do dziś grywamy w piłkę, organizujemy mecze, zawody, bierzemy udział w turniejach charytatywnych. Do piłki nożnej doszła siatkówka, wycieczki rowerowe. Organizujemy także zajęcia rozwijające dla dzieci. Tak się składa, że na naszej wsi mieszka wiele osób, dla których ten sport jest ważny – byli z nim związani w młodości, trenowali czy to na poważnie czy hobbystycznie i to nas łączy. Jednocześnie robimy coś dla ciała, dla ducha i dla naszej społeczności – spędzamy razem czas, spotykamy się i działamy.
Poprzez stawianie na sport zapewne łatwiej Wam trafić do dzieci i młodzieży.
Tak, wiele naszych działań jest skierowanych właśnie do tej grupy. Z każdymi kolejnymi zajęciami czy z każdym kolejnym projektem widzę, że coraz większe jest to zaangażowanie młodych ludzi. Ale nie mogę powiedzieć, że trafiamy jedynie do nich. Sport ma siłę, aby łączyć wszystkie pokolenia.
Dwa słowa powtarzają się w opisach Pani działań – jedno z nich to właśnie sport, a drugie kluczowe słowo to „razem”.
Zgadza się. Nasze KGW nazywa się „Działamy Razem”. I to słowo jest dla mnie bardzo ważne. To ja udzielam wywiadu, ale sama nic bym nie zrobiła, można coś zdziałać tylko, gdy działa się wspólnie. Sama piszę tylko projekty.
Czy poza sportem zajmujecie się także innymi dziedzinami?
Tak, oczywiście. Mamy za sobą choćby projekt „Warsztatowe spotkania z kulturą i tradycją”. W jego ramach były prowadzone warsztaty plastyczne, ale także kulinarne z tradycyjnej kuchni Mazowsza. Odbył się też konkurs na potrawy regionalne i kręciliśmy filmiki instruktażowe uczące przygotowywania tych tradycyjnych dań.
Można powiedzieć, że Pani i organizacje z Kluska trochę przełamujecie stereotypy – kobiety, którym blisko do piłki nożnej i mężczyźni, nie na wysokich stanowiskach, ale po prostu angażujący się w projekty, których mózgiem są kobiety. A na czele stoi młoda osoba i starsi podążają za nią. Czy wiek był jakąś przeszkodą? Musiała Pani jakoś przekonywać do siebie starszych?
Nie, to wszystko przyszło naturalnie. Nigdy nie czułam, że to ile mam lat ma dla tych ludzi jakieś znaczenie. Myślę, że gdy mnie poznali po prostu wzbudziłam ich zaufanie i to co robiłam jakoś przemawiało do nich.
Wieś Klusek liczy około 170 mieszkańców. Czy Wasza działalność jakoś wpłynęła na integrację społeczności i czy przekłada się to na codzienne stosunki sąsiedzkie?
Bardzo to wpłynęło choćby na poznanie się mieszkańców. Jest tu dużo osób napływowych, które się sprowadziły w ostatnich latach i nikogo one nie znały. Ja jestem stąd, ale pamiętam, że jeszcze nie dawno, mimo, że ludzie się znali to relacje były bardziej sztywne i formalne. To nie przyszło z dnia na dzień. Najpierw było kilka osób, które to rozkręcały i stopniowo ten krąg się powiększał. Z każdą kolejną inicjatywą angażowało się coraz więcej osób, każdy tak jak potrafił. Dziś jesteśmy i sąsiadami i przyjaciółmi. Działamy razem bo lubimy to robić i lubimy siebie nawzajem.
Jakie ma Pani plany na przyszłość? Czego najbardziej brakuje Waszej wsi?
Potrzeb jest dużo, jednak na tę chwilę przede wszystkim brakuje nam świetlicy wiejskiej. Nie mamy miejsca, gdzie moglibyśmy się spotykać pod dachem w cywilizowanych warunkach. Jedno małżeństwo użyczyło nam swojej działki, tam stawiamy wielki imprezowy namiot. Obok jest boisko do siatkówki plażowej i boisko do piłki nożnej, ale jednak to nie jest to, o co do końca nam chodzi. Latem nie ma problemu, ale zimą jest trudno. Bardzo bym chciała rozwiązać to do końca kadencji.
Czy po tej kadencji planuje Pani kolejną?
To oczywiście zależy od mieszkańców i ich głosów, ale ja nie mam pojęcia, co by się musiało stać żebym nie chciała dłużej tego robić. Uwielbiam działać, realizuję się w tym i nie planuję zmian w tej kwestii.
Życzę powodzenia we wszystkich przedsięwzięciach i dziękuję za rozmowę.