Grażyna Kruczyńska z Żywca  jest twórczynią ludową, członkiem Stowarzyszenia Twórców Ludowych. Zadebiutowała w 1971 r. udziałem w wystawie twórczości ludowej w Muzeum w Żywcu. Prace swoje prezentowała również na wystawie w Muzeum Etnograficznym w Toruniu, Państwowym Muzeum Etnograficznym w Warszawie, Muzeum Ludowych Instrumentów Muzycznych w Szydłowcu, Muzeum w Częstochowie. Brała udział w licznych konkursach, zdobywając wiele nagród, m. in.: w Ogólnopolskim Konkursie na Zabawkę Ludową, Muzeum Zabawkarstwa w Kielcach; Wojewódzkim Konkursie na Budowę Instrumentów Ludowych, Konkursie Sztuki Ludowej pt. „Ptaki”, WOK Bielsko-Biała; Międzynarodowym Konkursie Zabawki i Form Zdobniczych, ROK Bielsko-Biała; Ogólnopolskim Konkursie na Budowę Instrumentów Muzycznych, Muzeum Ludowych Instrumentów Muzycznych w Szydłowcu. Grażyna Kuczyńska wyróżniona została także Odznaką Zasłużony Działacz Kultury i Dyplomem Honorowym „Za zasługi dla zachowania dorobku kultury polskiej”.


Na przełomie XIX/XX wieku, oprócz wyrobów produkowanych fabrycznie, pojawiały się w Polsce zabawki wykonywane na wsiach. Wytwarzaniem zabawek ludowych zajmowały się najczęściej całe rodziny, a umiejętności te przechodziły z pokolenia na pokolenie. Dzięki temu wytworzyło się kilka ośrodków zabawkarskich funkcjonujących w naszym kraju, a zalicza się do nich: ośrodek żywiecki, kielecki, rzeszowski, krakowski, myślenicki, lubelski i podlaski.
Twórcy ludowi swoje drewniane koniki, ceramiczne gwizdki, gliniane zwierzątka i inne zabawki sprzedawali głównie na jarmarkach – między innymi na krakowskim Emausie i Rękawce.
Bardzo często same dzieci zajmowały się wyrobem instrumentów muzycznych i lalek. Wśród tych pierwszych królowały fujarki, skrzypce, trąbki i frygi. Dziewczęta swój wolny czas poświęcały na zabawę lalkami. Wykonywały je z sitowia, słomy, trawy, skrawków wełny i kolorowych szmatek. Dzieci rzeźbiły też w korze i kawałkach drewna: łódki, wiatraczki, ptaszki oraz inne figurki, drewniane wózki, taczki, konie na biegunach oraz różnego rodzaju zabawki ruchome – drewniane motyle i ptaki poruszające skrzydłami zwane klepokami.
Tradycyjne, ludowe zabawki urzekają młodych swoją prostotą kształtów i kolorystyką, natomiast u starszych przywołują wspomnienia z dzieciństwa.

Okaryny i ptaszki grające – o trudnym rzemiośle z Grażyną Kruczyńską z Żywca, twórczynią ceramicznych zabawek i glinianych instrumentów ludowych, rozmawia Urszula Strąk

 

Proszę opowiedzieć o rodzinnych korzeniach oraz jak zaczęła się Pani przygoda z rękodzielnictwem i wytwarzaniem instrumentów i zabawek z gliny.

Jestem czwartym pokoleniem, które zajmuje się wytwarzaniem glinianych okaryn i ptaszków, najpierw zajmował się tym mój pradziadek, dziadek, bat dziadka Piotr, a potem tata. Tradycja ta pochodzi z Krakowa, a dokładniej z Podgórza, gdzie od przeszło stu lat mieszkała rodzina Romańczyków. Tuż po wojnie mój tata Marian przeniósł się do Żywca i to on, wraz z żoną Haliną, przyczynił się do rozpowszechnienia okaryny na Żywiecczyźnie. Rzemiosła uczyłam się od niego i z czasem ja i mój mąż Tadeusz przejęliśmy po nim warsztat.

Jest więc Pani kontynuatorką rodzinnych tradycji, a czy swoją pasję stara się pani przekazać dzieciom i wnukom? Czy ma Pani swego następcę?

Być może moja córka albo któreś z wnuków przejmie kiedyś po mnie i mężu rzemiosło, aby tradycja tworzenia wyrobów z gliny przeszła na następne pokolenie. A może się stać i tak, że na mnie i mężu ta tradycja się skończy. Ewentualnie może ktoś z rodziny Romańczyków podejmie się wytwarzania okaryn i ptaszków. Muszę powiedzieć jednak, że jest to żmudna i ciężka praca, owszem dająca wiele satysfakcji, ale przynosi małe zyski, a to młodych nie zachęca.

Jak wygląd Pani warsztat pracy? Skąd pochodzi glina, z której wyczarowuje Pani tak piękne zabawki?

Muszę pani powiedzieć, że nie mam warsztatu, swoje prace wykonuję w mieszkaniu. Glinę kupuję w Lipnicy Murowanej, gdzie jest czerpana z ziemi, nie używam gotowej. Aby powstał ptaszek albo okaryna najpierw trzeba zrobić formę z gipsu, potem zmielić glinę trzy razy specjalnymi walcami, następnie ręcznie ją wyrabiać i żłobić w formach. Po wypaleniu w piecu okarynę czy ptaszka ręcznie maluję farbkami 2-3 razy, aby dobrze zachować kolor. Nie mam własnego pieca, swoje wyroby wypalam u znajomej, gdyż taki piec jest bardzo drogi.

Co jest bardziej pracochłonne, przygotowanie materiału, czy już samo malowanie?

Najcięższą pracę, czyli mielenie gliny wykonuje mój mąż i to zajmuje dużo czasu, już samo zdobienie farbami, a używam akrylowych i olejnych farb ekologicznych, wykonuję ja. Gwizdek do ptaszków jest zrobiony tylko z gliny, aby był bezpieczny dla dzieci, nie jest malowany. Dobre wyrobienie okaryny trwa tydzień, bo jak się wyciągnie ją z formy, to trzeba codziennie przykrywać wilgotną lnianą ściereczką, a potem systematycznie poszerzać otwory. Nasza okaryna ma całą gamę otworów, czyli osiem plus dwa, które w czasie grania trzeba przyciskać kciukami. Oprócz tego jest ustnik, a koło niego dziurka, tak zwany rezonans dźwięku. Nasze wyroby mają oryginalne wzory i nikt takich nie robi, są żłobione ręcznie, a nie odlewane z formy i dlatego też grają tak pięknie.

Dzięki swojej pasji i uporowi zdobyła Pani uznanie w środowisku twórców. Przez lata stworzyła Pani wraz z mężem wiele pięknych okaryn i ptaszków, które zdobią muzea, wystawy.

Tak, brałam udział w wielu wystawach, moje prace zostały zakupione do zbiorów licznych muzeów w kraju i za granicą, m.in. do Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie, Muzeum Okręgowego w Toruniu, Krakowie, Muzeum Regionalnego w Żywcu, Muzeum w Kielcach. Byłam też, wraz z mężem, wielokrotnie nagradzana za udział w licznych konkursach i najczęściej, oprócz oczywiście dyplomów, dostawaliśmy nagrody finansowe. Trzy razy reprezentowałam Polskę na Międzynarodowym Kiermaszu Charytatywnym „Bazaar” w Wiedniu organizowanym przez ONZ. W zeszłym roku w Kazimierzu podczas Ogólnopolskich Targów Sztuki Ludowej dostałam, pierwszy raz w życiu, nagrodę za oryginalne wyroby. To mąż wymyśla wzory, a mamy ich dużo, nigdy się o to nie spieramy. Brakuje mi jednak nagrody w ogólnopolskim konkursie im Oskara Kolberga za szczególne zasługi i działania na rzecz kultury ludowej, na którą wciąż czekam… Zgłoszenie pomogła mi napisać córka, a wysłał je Regionalny Ośrodek Kultury w Bielsku-Białej i co roku, ktoś musi popierać moją kandydaturę. To wyróżnienie byłoby dla mnie uwieńczeniem wielu lat mojej twórczej pracy.

Wiem, że okaryny zamawiają u pani kapele i instrumentaliści ludowi, kto jeszcze interesuje się instrumentami z tak oryginalnego materiału, jakim jest glina.

Pochwalę się, że na naszych okarynach muzycznych gra wiele zespołów w Stanach Zjednoczonych, u nas m.in. Bracia Golec i wszystkie regionalne zespoły naszego okręgu i nie tylko, półtora roku temu robiliśmy okaryny dla Filharmonii Narodowej. Mam wiele zamówień indywidualnych i każdą sztukę robię odręcznie, nie tworzę ilości hurtowych. Miesięcznie jestem w stanie zrobić ok. 120 ptaszków. Już wiele razy spotkałam się z tym, że tradycyjne rękodzieło coraz częściej jest wypierane przez chińskie podróbki, a najgorsze jest to, że zaczynają je sprzedawać nawet tradycyjni rzemieślnicy. Tak jest łatwiej, ale czy uczciwie?

Jest Pani członkiem Stowarzyszenia Twórców Ludowych, udziela się społecznie. Czy nadal prowadzi Pani warsztaty wykonywania zabawek glinianych?

Tak, prowadzę warsztaty, ale tylko w okolicy Żywca, gdyż glina i inne materiały są bardzo ciężkie i sama nie jestem w stanie już sobie z tym poradzić. Kiedyś z pomocą męża prowadziłam charytatywnie wiele takich spotkań. Mile wspominam warsztaty zorganizowane w 2013 r. przez Orawskie Centrum Kultury w Dolnym Kubinie na Słowacji, gdzie pokazywałam budowę instrumentu. W organizacji tego wyjazdu pomógł nam Regionalny Ośrodek Kultury w Bielsku-Białej. Kilka razy brałam udział w warsztatach z ginących zawodów i umiejętności w skansenie w Zielonej Górze-Ochli. Byłam też wielokrotnie zapraszana do przedszkoli i szkół, prowadząc tam warsztaty z ceramiki dla dzieci. Te zajęcia wyglądały tak, że z przygotowanej wcześniej przez mojego męża gliny dzieci samodzielnie lepiły zabawki. Po ich wykonaniu ja brałam te rzeczy do wypalenia w piecu i po kilku dniach przekazywałam gotowe do szkół i przedszkoli. Jadąc na te zajęcia, zabierałam też zawsze gotowe zabawki, jako podarunki ode mnie dla dzieci.

Gdzie można kupić Pani okaryny i ptaszki?

Wystarczy do mnie zadzwonić, a ja wysyłam gotowe wyroby, a mam wiele wzorów, oprócz okaryn są to: diabełki, koniki, kukułki, sówki i słowiki. Co roku miałam też swoje stoiska na Ogólnopolskich Targach Sztuki Ludowej w Kazimierzu, Krakowie, Warszawie, Bukowinie Tatrzańskiej, Żywcu. Kilka razy jeździłam na kiermasze organizowane przez Muzeum Narodowe Rolnictwa i Przemysłu Rolno-Spożywczego w Szreniawie. Ludzie w różnym wieku podchodzili do stoiska i interesowali się tym, co miałam do zaoferowania. Tłumaczyłam jak zbudowana jest okaryna i jak powstaje, jak powstają też ptaszki, udzielałam bezpośrednio tam wielu wywiadów dla czasopism, telewizji z Kazimierza, Krakowa czy Warszawy. W tym roku będę miała swoje stoisko już po raz kolejny na Festiwalu Wszystkie Mazurki Świata organizowanym w czerwcu, a u Państwa w Instytucie będę już po raz drugi.

Jak wygląda obecnie pomoc instytucji gminnych i samorządowych w tym trudnym czasie dla twórców, jakim jest pandemia?

Jak już wspominałam, wiele imprez w tym roku jest odwołanych. Jedyna, o jakiej wiem, że się odbędzie na naszym terenie, to konkurs polsko-słowacki dla twórców w Bielsku-Białej. Muszę powiedzieć, że nigdy nie czułam dostatecznego wsparcia od lokalnych instytucji kultury w moim regionie, jeżeli chodzi o organizację i wyjazdy na imprezy, zawsze działałam w swoim zakresie. Pamiętam, że Starostwo Powiatowe – Wydział Sportu i Turystyki w Żywcu pokryło mi kilka razy wyjazd na Festiwal Sztuki Ludowej i Jadła Regionalnego „Cepeliada” w Krakowie. Większość z moich wyjazdów opłacałam jednak sama.

Jakie ma Pani plany na przyszłość i gdzie będzie można Panią spotkać?

Mimo że jestem już na emeryturze, nadal chciałabym brać udział, wraz z innymi artystami ludowymi, w wydarzeniach skierowanych do twórców ludowych, a takich trochę brakuje. Przez pandemię odwołano wiele cyklicznych imprez, na które zawsze chętnie jeździłam. Niedługo będzie można spotkać mnie osobiście w centrum parku w Żywcu, będę tam miała góralskie stoisko ze swoimi zabawkami, będę też opowiadać dzieciom o swojej twórczości. Tak jak już wcześniej mówiłam, będę też w Warszawie na Festiwalu Wszystkie Mazurki Świata.

Dla wszystkich chętnych i zainteresowanych zakupem ceramicznych zabawek kontakt do Pani Grażyny: e-mail: elehaz@wp.pl, tel. 693713281 (tylko sms).

Fot. Agnieszka Kruczyńska