Chcąc pisać o „Lubie”, trzeba wrócić wspomnieniami do samych początków, do marzeń, które się spełniają i dowodzą, że warto marzyć… Roku pańskiego 2015 nikt z nas nie pomyślał, że to będzie początek przygody zwanej dalej KGW „Luba”. Skąd taka nazwa? Dowiecie się później… Zacznijmy od początku…

Dożynki gminne i konkurs na najpiękniejszy wieniec w roku 2015 miał się odbyć bez uczestnictwa Lubajn. Stara ekipa, która do tej pory się tym zajmowała, chyba trochę się wypaliła i nie było nikogo chętnego na ich miejsce. Czasem niestety tak bywa. I wtedy podjęłyśmy decyzję my, trzy kobiety, które z pozoru z wsią mamy mało wspólnego: księgowa, uczennica i pomoc apteczna. Kobiety z wsią w sercu z dumą nazywające siebie wieśniaczkami.

Niewiele osób wierzyło, że może nam się to udać, a my trochę żartem, trochę serio mówiłyśmy, że to dopiero początek, że jeszcze im pokażemy, co potrafimy, że na bank skończy się to sukcesem i jako pierwsza wieś w gminie Ostróda, o której do tej pory mało kto słyszał, zabierzemy naszą gminę na Dożynki Prezydenckie do Spały. Nikt oczywiście nie brał wtedy tego poważnie.

Dzięki ludziom dobrej woli, którzy pomogli tworzyć nam nasz pierwszy wieniec na dożynkach w 2015 r. zdobyłyśmy pierwsze miejsce w gminie, trzecie miejsce i nagrodę publiczności w powiecie i trzecie miejsce i nagrodę publiczności na dożynkach wojewódzkich w Olsztynku. Prawda, że można to uznać za udany debiut? Dla nas było to niesamowite przeżycie, ogromna satysfakcja i dosłownie rozpierała nas duma. Czułyśmy wtedy, że dostałyśmy wiatru w żagle i że możemy wszystko.

Przyszedł rok 2016, kolejne dożynki i kolejny ogromny sukces. Zdobyte podium w gminie i zdobyte podium w województwie, które daje nam bilet na reprezentowanie naszego regionu na Dożynkach Prezydenckich w Spale w 2017 roku. Spełnia się to o czym marzyłyśmy – my trzy
dziewczyny z małej mazurskiej wsi.

Udział w Dożynkach Prezydenckich był dla nas ogromnym przeżyciem, które zostanie z nami już na lata. Mamy nadzieję, że jeszcze kiedyś tam wrócimy. Może nie skończył się jakimś spektakularnym sukcesem, ale już samo uczestnictwo było dla nas wielkim wyróżnieniem.

Kiedy zaczynałyśmy naszą przygodę z tworzeniem wieńców, wszystko odbywało się w dość spartańskich warunkach, w blaszanym garażu naszej koleżanki z chmarą komarów nad głową. Ale to wtedy rodziły się nasze najlepsze pomysły i kolejne marzenia do spełnienia. Myślę, że nasze sukcesy w dużym stopniu przyczyniły się do tego, że w naszej miejscowości powstało miejsce skupiające ludzi, którym chce się chcieć. W odnowionej starej, zabytkowej szkole z inicjatywy naszej Radnej Anny Lewandowskiej (księgowa od wieńca i od wspólnych marzeń) powstało Centrum Aktywności Społecznej i miejsce na to, żeby wreszcie założyć Koło Gospodyń Wiejskich, żeby nieformalna grupa wieńcowa wreszcie nabrała mocy prawnej. Założenie Koła dawało nam więcej możliwości do rozwijania różnych talentów i pasji. Koło było jednym z naszych marzeń, które wreszcie mogłyśmy spełnić.

Tym, czym od początku chciałyśmy się wyróżniać był tzw. element zaskoczenia, coś zupełnie nowego, tylko naszego. Tak było przy tworzeniu wieńców, musiały się wyróżniać. Tak samo musiało też być z Kołem Gospodyń. Nie chciałyśmy nazywać się tylko KGW w Lubajnach. Było wiadome, że musi być to nazwa, która miała nawiązywać do naszej miejscowości, w której mieszkamy i odzwierciedlać to, jakie jesteśmy. Z pomocą przyszedł nam znawca i miłośnik regionu, a prywatnie mój wujek Wiesław Skrobot, który dostał bojowe zadanie – znaleźć coś, co będzie nas łączyło z historią. Padały różne propozycje, ale jednak brakowało nam w nich tego „czegoś”. No i wreszcie w jednej z wiadomości od wujka przeczytałam: „Luba”. Lubajny – Luba, niby proste, ale kryje swoją tajemnicę. Lubajny to nazwa staropruska, jej pierwotne formy to Lube, Lubike, Lubenne, z krzyżackich zapisów znane jako Lubayn, Lubekaym, Lubynen. Według językoznawców nazwa pochodzi od imienia pruskiego Lubene albo też od Luba, czyli czegoś przytulnego, czegoś chronionego dachem z kory.

Przytulne, chronione, czyli otaczające ciepłem – takie ma być właśnie nasze koło. I tak w kwietniu 2019 roku powstało KGW „Luba” w Lubajnach. Koło, które skupia w swoich szeregach dwanaście mieszkanek trzech wsi: Lubajn, Nowego Siedliska i Zwierzewa. Miejscowości te dawniej tworzyły tzw. „dobro wspólne”. I my, tworząc nasze koło, postawiłyśmy sobie taki cel – łączyć te trzy miejscowości, ich historię i teraźniejszość, powracać do historii Mazur Zachodnich i tworzyć nową historię naszej małej ojczyzny.

Kiedy miałyśmy już swoją nazwę, przyszedł czas na nasze stroje. Do tej pory te, w których występowałyśmy oficjalnie były wzorowane na strojach warmińskich, a my przecież jesteśmy Mazurkami. Fakt, że nie z dziada pradziada, bo nasi rodzice pochodzą z różnych zakątków naszego kraju, ale my urodziłyśmy się już tu na Mazurach i tu jest nasze miejsce na ziemi.

Szykował się nam kolejny ważny występ i w sumie oficjalny debiut naszego Koła w bardzo ważnym wydarzeniu, jakim była Bitwa Regionów 2019 – ogólnopolski konkurs dla wszystkich KGW. Przeszłyśmy pomyślnie wstępne eliminacje i z ponad 30 kół, które zgłosiły do uczestnictwa w naszym województwie, zostałyśmy wybrane do pierwszej dziesiątki. „Luba Mazurska” to była rolada ziemniaczana, którą chciałyśmy zachwycić wymagające jury na finale województwa w Olsztynie.

I tu pojawił się odwieczny dylemat kobiecy: w co się ubrać? Musiało to być oczywiście coś naszego, związanego z regionem, coś czym zaskoczymy wszystkich. Może całkiem przypadkiem, a może to przeznaczenie, trafiłam na jednym z profilów internetowych na stare zdjęcie przedstawiające dawne mieszkanki Oberlandii w odnowionym stroju oberlandzkim. I to było to! Nie warmiński, ale nasz lokalny strój, który stał się inspiracją do uszycia strojów dla „Luby”. Zaczęły się poszukiwania materiału i krawca, który podejmie się wyzwania. Oczywiście efekt końcowy był taki, jakiego oczekiwałyśmy– stroje są proste i skromne, ale piękne i wreszcie nasze lokalne.

Tak jak do prezentacji wieńców podchodziłyśmy z należytą starannością, tak samo podeszłyśmy do naszej prezentacji w Bitwie Regionów w Olsztynie. Ręcznie malowane podkładki pod talerze, samodzielnie wykonane talerze, sztućce obrobione szydełkiem. Wszystko musi nie tylko przepysznie smakować, ale i też pięknie wyglądać. Ogrom pracy i wielkie serce, jakie włożyłyśmy w te przygotowania skończyły się kolejnym sukcesem. Zdobyłyśmy pierwsze miejsce w województwie i pojechałyśmy na finał Bitwy Regionów do Poznania. I tu kolejny ogromny sukces. Z ponad ośmiuset kół, które zgłosiły się do tego konkursu, nasza rolada z kartofla zajęła trzecie, zaszczytne miejsce. I jak to powiedział jeden z jurorów: „To nie takie hop siup zrobić potrawę z ziemniaka i wdrapać się z nią na pudło”.

Nasza radość, emocje i to wszystko, co przeżywałyśmy była przeogromna. Kolejny raz księgowa, uczennica i pomoc apteczna dowiodły, że warto marzyć i spełniać swoje marzenia. Pokłosiem Bitwy Regionów był udział w ogólnopolskiej reklamie jednej z sieci sklepów, w której brały udział moja córka Weronika, koleżanka Ania Lewandowska i jej mama Krysia. Była to dla nich niesamowita przygoda i pamiątka na całe życie.

Jedną z nagród za zdobycie trzeciego miejsca była też wizyta w Pałacu Prezydenckim i gotowanie dla Pary Prezydenckiej. To ogromne wyróżnienie dla tak młodego i małego koła. Bardzo dużo stresu, ale to co przeżyłyśmy wtedy, na zawsze zostanie w naszych sercach. To już drugi raz w tak krótkim czasie nasza miejscowość reprezentowała gminę i region przed Parą Prezydencką. Jak to mówi koleżanka Ania: tak właśnie tworzy się historia…

Przyszedł trudny dla wszystkich, jak też dla naszego Koła, rok 2020. Dużo planów i inicjatyw niestety musimy przełożyć na potem, ale to nie znaczy, że spoczywamy na laurach. Przecież są kolejne marzenia do spełnienia… Mamy jedno ogromne i mamy nadzieję, że zdarzy się jakiś cud albo znajdzie się ktoś życzliwy, kto pomoże nam je zrealizować… W Lubajnach znajdują się ruiny pięknego dworku i stajni. Naszym największym marzeniem jest przywrócić świetność tym budynkom i tam stworzyć siedzibę naszego Koła. Historyczne miejsce tętniące życiem jak za czasów jego świetności. Może to zbyt wygórowane marzenia, ale jeśli udało nam się spełnić te wcześniejsze, to czemu tym razem ma nam się nie udać. Trzeba wierzyć w swoje marzenia, a wiara przecież czyni cuda. Mam nadzieje, my wszyscy, którym na sercu leży dobro naszej małej ojczyzny, uchronimy ten piękny dworek od zapomnienia.

Tak właśnie w wielkim skrócie wygląda historia KGW „Luba” w Lubajnach, miejscowości, w której jeszcze do niedawna nic się nie działo i niewiele osób o niej słyszało. Jestem dumna, że mogę tu mieszkać i razem z grupą równie pozytywnie zakręconych ludzi tworzyć nową historię tego regionu, cały czas pamiętając o tym co było, by ocalić przeszłość od zapomnienia.

Pozdrawiam serdecznie z Lubajn.

Joanna Maciejewska – dumna wieśniaczka, wiedźma mazurska i przewodnicząca KGW „Luba” w Lubajnach.

Korekta: Teresa Śliwa
Red. Joanna Radziewicz
Fot. Z arch. KGW „Luba” w Lubajnach