29 maja przypada Dzień Działacza Kultury. W tym dniu różne instytucje kulturalne wręczają dyplomy, odznaczenia lub podziękowania dla działaczy kultury. W okresie PRL-u ustanowiono odznakę „Zasłużony Działacz Kultury”, którą w 2005 roku zastąpiło odznaczenie „Zasłużony dla Kultury Polskiej”. Jednak działalność w sferze promocji i popularyzacji kultury nie bierze się z potrzeby sławy czy poklasku, lecz wyrasta z zainteresowania, potrzeby serca, potrzeby chwili czy pasji.

Warto w tym kontekście przypomnieć sylwetki osób, które w trudnych czasach odradzającej się II Rzeczpospolitej dostrzegały „wagę” kultury ludowej dla młodego państwa. Doskonałym przykładem są postacie Franciszka Ćwiżewicza i jego żony, o których w wywiadzie dla NIKiDW wspominał Bartłomiej Koszarek, dyrektor Bukowiańskiego Centrum Kultury „Dom Ludowy”: Na początku lat dwudziestych ubiegłego wieku do  Bukowiny Tatrzańskiej przyjechał Franciszek Ćwiżewicz, legionista i piłsudczyk, aby objąć funkcje kierownika tamtejszej szkoły. W gronie pedagogicznym znalazła się młoda dziewczyna z Mszany, Michalina Stożkówna. Oboje już jesienią 1922 roku myśleli jak uaktywnić ten mały świat – biedną wieś niedaleko Zakopanego. Rok później powstaje w Bukowinie teatr i chór włościański. Najpierw angażują uczniów. W największej klasie budują scenę i zaczynają grać przedstawienia. Po roku – dwóch, angażują się także rodzice i letnicy (malarze, artyści, pisarze), którzy zjeżdżają do Bukowiny. I z tej teatralnej iskry – z dbałości o regionalizm, o swojszczyznę, z patriotyzmu – rodzi się pomysł budowy Domu Ludowego w południowej części Bukowiny, obok szkoły i kościoła. Żeby właśnie tu była taka jednostka kulturalno-oświatowa.

Franciszek Ćwiżewicz zebrał wokół siebie grupę światłych i mądrych górali. Wielu z nich walczyło w Legionach i na frontach I wojny światowej – we Włoszech. Widzieli trochę świata. Z nich w 1924 zawiązuje się komitet budowy Domu Ludowego. Parę lat trwa zbieranie funduszy i kształtowanie się koncepcji. W 1928 roku rozpoczyna się budowa do dzisiaj jednego z największych budynków drewnianych w Polsce, a podobno i w Europie. To budynek w stylu witkiewiczowskim, może nie tak strojny i zdobny jak wille, ale miał i inne funkcje: tu była scena, widownia, garderoby, całe zaplecze, a w koncepcji także i łaźnie. A trzeba pamiętać, że był to czas kiedy w domach nie było jeszcze łazienek i bieżącej wody.
Dom Ludowy powstawał wspólnym wysiłkiem wszystkich mieszkańców Bukowiny. Ludzie odrabiali dniówki, wozili kamień i drewno. W celu zbierania funduszy zorganizowano nieme kino, które było napędzane na dynamo rowerowe. Z tym kinem objeżdżali okoliczne powiaty i wyświetlali filmy po remizach. Zaciągano też kredyty i pożyczki bankowe, pod zastaw których kilku gazdów oddało swoje majątki. Były to niezwykle odważne i śmiałe działania.
Wedle kroniki, jeszcze nie ukończono dachu i nie wstawiono wszystkich okien, a już na scenie odbyły się pierwsze przedstawienia teatralne.
Bukowiański teatr to dzieło Michaliny Stożkówny, która została żoną Franciszka Ćwiżewicza. Miała w sobie taki samorodny talent, że potrafiła wszystkich zarazić swoją miłością do teatru. Najpierw dzieci i młodzież, potem też rodziców. I to właśnie teatr stał się takim kołem zamachowym całej inicjatywy kulturalnej w Bukowinie. Zresztą sam teatr niesie ze sobą jakby całą esencję sprawy kultury ludowej. Pojawia się w nim i muzyka, i strój regionalny, opowieść i gwara. Tu można pokazać wszystko.
W niedzielę 9 sierpnia 1931 roku odbył się w Domu Ludowym pierwszy konkurs na najpiękniejszy strój góralski: górala i góralki, pierwszy konkurs na najlepiej wykonany taniec zbójnicki i góralski. Tak powstały zręby tego, co po wojnie rozkwitło w Sabałowe Bajania i Karnawał Góralski, czyli takiego świadomego amatorskiego ruchu kulturalnego.

O innym małżeństwie  „działaczy kultury z potrzeby chwili” wspomina w rozmowie z NIKiDW Elżbieta Czachor, była Przewodnicząca KGW w Kolbuszowej Górnej: Zaraz po II wojnie światowej ludzie organizując ponownie wspólne życie we wsi potrzebowali jakiejś formy kontaktu i wymiany informacji. Inicjatorami takich spotkań byli państwo Salachowie. Imion już nie pamiętam. Pani Salachowa była twórczynią Koła w naszej wiosce, a jej mąż organizował wszystko co było związane ze sportem; i piłkę nożną i boks. Na takie wspólne spotkania zawsze przynoszono jakieś jadło lub napitek, a w trakcie rozmów pojawiały się wspólne pomysły i inicjatywy. A, że podobna forma organizacji istniała jeszcze przed wojną to „baby siły zjednoczyły i powstało Koło”. Na takich spotkaniach, przy wymianie informacji, kobiety uczyły się szyć i haftować. Że  wtedy nie było jeszcze dzisiejszego domu kultury to te spotkania odbywały się w drewnianym baraku poniemieckim. Pełnił on wtedy funkcję „mini domu kultury”. Tam działo się całe życie kulturalne: odbywały się potańcówki, spotkania, wystawiano przedstawienia teatralne. I w ten sposób, to Koło działało. Niestety pani Salachowa zginęła w wypadku, ale po jej śmierci przewodnictwo przejmowały inne panie, między innymi i ja. I tak to się kręci aż do dziś, z tą różnicą, że mieścimy się w prawdziwym Domu Kultury.

I właśnie takich i podobnych ludzi wspominamy i nagradzamy w dniu dzisiejszego Święta.

Tekst: Rafał Karpiński
Fot. Archiwum NIKiDW, domena publiczna – polona.pl