Koło na medal
O zwycięstwie w Konkursie dla Kół Gospodyń Wiejskich o nagrodę Małżonki Prezydenta RP i tajemnicy niespożytej energii do działania z Elżbietą Kozak i Jadwigą Polak z KGW Zagrody Razem rozmawia Rafał Karpiński.
RAFAŁ KARPIŃSKI: Ten rok – 2022 – jako Koło Gospodyń Wiejskich, możecie uznać za bardzo udany. Zajęłyście Panie pierwsze miejsce w Konkursie dla Kół Gospodyń Wiejskich o nagrodę Małżonki Prezydenta RP. Czy konkurencja była silna?
KGW ZAGRODY RAZEM: Ten konkurs nie był łatwy. Musiałyśmy włożyć dużo pracy. Już same karty zgłoszeniowe były obszerne. Najpierw należało przedstawić krótką prezentację Koła. Następnie działania jakie podejmowałyśmy, a trzeba było co najmniej dziesięć zgłosić i to w różnych kategoriach: na rzecz seniorów, na rzecz dzieci, o charakterze patriotycznym, rękodzielniczym czy kulinarnym. Trzeba było przedstawić co w ciągu ostatnich dwóch lat Koło zrobiło, żeby uzyskać akceptację i punkty od komisji (konkursowej), która była bardzo surowa. Musiałyśmy uzyskać jak największą ilość punktów. Okazało się, że jesteśmy najlepsze w województwie lubelskim i tym samym zostałyśmy zakwalifikowane do etapu ogólnopolskiego.
RK: Jak wyglądała ta rywalizacja „od kuchni”?
KGW ZR: Te aktywności, o których już powiedziałyśmy, trzeba było jeszcze udokumentować. Wszystkie działania musiały być nie tylko dokładnie opisane z datą i miejscem, ale także potwierdzone zdjęciami. Nasze Koło musiało przedstawić w jakich konkursach uczestniczyło przez ostatnie dwa lata i jakie nagrody w nich zdobyło. Wszystko musiałyśmy potwierdzić dołączając odpowiednie dyplomy. Trzeba było przedstawić kronikę Koła oraz jego stronę internetową, udokumentować współpracę z instytucjami, takimi jak gmina czy urząd marszałkowski i powiatowy. To nie jest ani małym, ani łatwym przedsięwzięciem dla takiego Koła Gospodyń. Wszystko zrobiliśmy sami, a i koszt tego też był.
RK: Skoro jesteśmy przy pieniądzach, to czy ktoś pomagał Wam jako Kołu w finansowaniu tych wszystkich działań?
KGW ZG: Nikt poza gminą, która opłacała nam transport. Jesteśmy tak sprawne, że dajemy radę same. Nawet po etapie wojewódzkim, gdy się okazało, że jesteśmy pierwsze, nie otrzymałyśmy żadnej propozycji wsparcia. Natomiast pomogli nam znajomi. Gdy weszłyśmy do etapu ogólnopolskiego zwróciłyśmy się do właściciela okolicznego tartaku z prośbą czy nie mógłby podarować nam jakichś desek do zrobienia inscenizacji izby. I dał nam. Pomoc okazał też pan, który nagrał krótki filmik, który trzeba było dołączyć do zgłoszenia konkursowego. Resztę zrobiłyśmy same (z naszym instruktorem Pawłem Warownym).
RK: Jaki jest skład osobowy Koła?
KGW ZR: Obecnie jest nas trzydzieści dwie osoby: dwadzieścia pań i dwunastu panów.
RK: Jak wyglądały zmagania na poziomie krajowym? Czym trzeba było się wykazać, aby pokonać piętnaście innych Kół?
KGW ZR: Trzeba było przygotować czterominutową scenkę w formie śpiewno-słownej na temat „Ostatki w polskiej tradycji”, osadzonej w obyczajach swojej miejscowości. Drugim wymaganiem było przygotowanie stoiska z pięcioma potrawami „ostatkowymi”. Finał konkursu odbywał się w siedzibie Zespołu Mazowsze w Otrębusach (pod Warszawą, przyp. RK). My przygotowałyśmy pięć potraw: bigos, pieczoną gęś, ciasto kruche ze śliwkami, róże karnawałowe i pączki, czyli to co się podawało tradycyjnie we wtorek przed Środą Popielcową. Komisja składająca się z dziewięciu osób obchodziła nasze stoisko, czyli izbę wykonaną przez naszych panów z tych podarowanych desek. Izba była zrobiona bardzo starannie, z firaneczkami z wycinanek, tak jak kiedyś się to odbywało. Tam Komisja zasiadła, próbowała potraw i oceniała walory całego stoiska. W „izbie” było różne rękodzieło, o które Komisja się dopytywała, szczegółowo notując punkty. Kolejnym etapem było przedstawienie „na żywo” tej (wcześniej nagranej, przyp. RK) scenki. Cztery minuty to jest bardzo mało czasu, żeby pokazać ten „smaczek” i atmosferę tradycji. My zrobiliśmy scenkę, o tym, że jeden z kawalerów nie zdążył się ożenić w karnawale i został starym kawalerem na drugi rok. Za karę musiał ciągnąć kloc drewna przez wieś i na koniec się wykupić. Komisja oceniała prezentację dwuetapowo: pierwsza część o był stół, izba i potrawy, a druga to oceny za tą scenkę. Komisja była bardzo surowa i szczegółowa. W jej skład wchodzili między innymi kucharz i ksiądz. Ostateczny wynik to była suma punktów zdobytych podczas prezentacji i w etapie wojewódzkim. Było dość ciężko, niemniej jednak, dałyśmy radę i wygrałyśmy.
RK: A w nagrodę otrzymałyście…
KGW ZR: Za wygraną dostaliśmy dziesięć tysięcy złotych, statuetkę i dyplom. A osoby, które brały udział w przedstawieniu (siedem kobiet i trzech mężczyzn) – panie korale z korala, a panowie ozdobną szpilkę do marynarki. Uroczystość wręczenia nagród odbyła się podczas Dożynek Prezydenckich.
RK: Ten dzisiejszy sukces to taki piękny kwiat, a jakie były korzenie KGW Zagrody Razem? Proszę powiedzieć kilka słów o historii Koła.
KGW ZR: U nas Koło Gospodyń Wiejskich działało już od 1965 roku. To takie były korzenie. Potem ta działalność została przerwana. W 2019 wybrałyśmy nowe władze Koła i zostało ono zarejestrowane w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. To było takie odtworzenie naszego KGW. Ale wcześniej, bo w 2017 roku zarejestrowaliśmy się jako Stowarzyszenie Zagrody Razem. I wtedy zaczęliśmy działać. Jeszcze nie mieliśmy świetlicy i jak robiliśmy pierwsze wieńce (dożynkowe) to na podwórku i w domu u jednego z naszych członków. A od momentu otworzenia naszej świetlicy, właśnie w 2019 roku, to tutaj działamy i pracujemy.
Od tego momentu ostro ruszyliśmy, szczególnie z wieńcami. Bo jesteśmy dobre, a nawet bardzo dobre w wiciu wieńców tradycyjnych – stąd dwa razy druga nagroda na Dożynkach Ogólnopolskich. A dojście do tego etapu trzeba wypracować: wygrać konkursy na etapie gminnym, powiatowym i wojewódzkim.
RK: A czym się zajmujecie na co dzień, kiedy akurat nie szykujecie się do wygrania kolejnego konkursu ogólnopolskiego?
KGW ZR: (śmiech) Raz w tygodniu spotykamy się na próbę chóru, ponieważ niedawno założyliśmy sobie chór. Pracy jest bardzo dużo, bo my ciągle coś robimy. Jak nie gotujemy, to robimy jakieś rękodzieło – czy to ze słomy, czy jakieś wycinanki, czy malowanie obrazów na drewnie. Od wiosny siedzimy przy wieńcach, na święta Bożego Narodzenia robimy stroiki, na Wielkanoc palmy. Poza tym robimy imprezy: czy to Dzień Kobiet, czy Andrzejki, czy na 11 listopada, więc nie mamy czasu w domu siedzieć.
RK: Nawet w tych szarych, jesienno-zimowych miesiącach?
KGW ZR: Nie, bo teraz, robimy widowisko. W poprzednim (pierwszym) Konkursie o nagrodę Prezydentowej głównym tematem było wesele, przygotowałyśmy wtedy scenkę o „rozplecinach”. To taki wątek przedślubny, kiedy drużba rozplata warkocz panny młodej. I teraz dla Muzeum Wsi Lubelskiej nagrywamy ten spektakl pt. „Truś, truś, warkocyku”, aby następnie „wrzucić je w eter”. Dotację na ten cel dostałyśmy z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Poza tym jeździmy na różne imprezy, na które jesteśmy zapraszane. Wszędzie staramy się godnie reprezentować gminę, powiat i województwo. Niedawno byłyśmy także w Waszym Instytucie na Święcie Chleba, za co jesteśmy bardzo wdzięczne. (uśmiech)
RK: Zbliża się Święto Niepodległości. Wspomniałyście Panie, że z tej okazji też coś planujecie…
KGW ZR: Mamy u nas taki duży kamień ustawiony z okazji setnej rocznicy odzyskania Niepodległości. Tam 11 listopada będzie ognisko, na którym zaśpiewamy pieśni patriotyczne. Co roku organizujemy takie wydarzenie i wrzucamy na Facebooka.
RK: A tak! Wasz profil społecznościowy aż kipi od imprez, wydarzeń i konkursów, w których bierzecie udział. Tu wywiad w radio, tam w telewizji, to znowu eliminacje do kolejnego konkursu. Skąd u was tyle energii?
KGW ZR: Nie wiemy. (uśmiech) To właśnie owo ciągłe działanie nas odmładza, a to że nie mamy wolnego czasu, dodaje nam sił. Dlatego gdzie tylko możemy, tam się wciskamy. (uśmiech)
RK: Bardzo dziękuje za rozmowę.