![](http://archiwum.nikidw.edu.pl/wp-content/uploads/2020/10/witow-logo-960x590.jpg)
Koło Gospodyń Wiejskich w Witowie o cieple i sile góralskich kobiet
Rozmowa z panią Kazimierą Bzdyk, prezeską Koła Gospodyń Wiejskich w Witowie
By zachęcić wszystkich do spożywania pysznej i zdrowej jagnięciny panie Kazimiera Bzdyk- prezes Koła Gospodyń Wiejskich Witów i pani Małgorzata Lasak z Koła Gospodyń Wiejskich w Witowie przygotowały potrawy sporządzone na bazie tego mięsa.
Można je obejrzeć na stronie internetowej Narodowego Instytutu Kultury i Dziedzictwa Wsi w zakładce Rodzinna tradycja kulinarna pod adresem:
https://nikidw.edu.pl/2020/10/21/pysznosci-z-podhala/
Co Panie skłoniło do założenia Koła Gospodyń Wiejskich w Witowie?
Wraz z kilkoma koleżankami wpadłyśmy na pomysł założenia koła gospodyń wiejskich w naszej wsi, ponieważ do tej pory takiej organizacji u nas nie było. Koło powstało w listopadzie 2015 roku. Liczyło wówczas 17 osób. Początkowo borykałyśmy się z pewnymi problemami lokalowymi, ponieważ nie dysponujemy miejscem, które należałoby w zupełności do nas. Zaczęłyśmy spotkania w porozumieniu z ówczesnym księdzem proboszczem, który udostępnił nam salkę przy kościele. Później w porozumieniu z Gminnym Ośrodkiem Kultury w Kościelisku oraz panią Małgosią Karpiel-Bzdyk doszłyśmy do porozumienia, co do możliwości korzystania przez z nas z niewielkiej salki, którą dysponuje GOKR w Witowie. Do dzisiaj jest to siedziba naszego Koła.
Czym się Panie kierowały zakładając Koło? Założyły sobie Panie jakiś konkretny cel, który chciały realizować?
Łączy nas chęć aktywnego spędzania czasu, rozwijanie swoich pasji i zainteresowań. Chętnie poznajemy nowe aktywności i staramy się czynnie uczestniczyć w życiu społeczności lokalnej. Prowadzimy różnego rodzaju warsztaty dla mieszkańców gminy, nawet niedawno organizowałyśmy warsztaty ze stawiania baniek szklanych – to jest bardzo przydatna umiejętność przy leczeniu wielu chorób.
Miałyśmy spotkanie z paniami z “Onko-Rejsu”, które przybliżyły wszystkim temat walki z chorobami nowotworowymi i pokazały, że „rak to nie wyrok”. Zorganizowałyśmy też Dzień Babci i Dziadka połączony z koncertem kolęd dla naszych seniorów. Poza tym zawsze bierzemy udział w różnego rodzaju kiermaszach, jarmarkach, gdzie mamy swoje stoiska z potrawami, wyrobami rękodzielniczymi.
Wspieramy akcje charytatywne. Zainicjowałyśmy Konkurs na Pierogi” z różnego rodzaju nadzieniem przy cyklicznym wydarzeniu jakim jest “Witowiańsko Watra” [red. w gwarze góralskiej watra to duże ognisko. „Witowiańsko Watra” to nazwa cyklicznej imprezy organizowanej raz w roku już od 20 lat w Witowie] oraz Konkurs na Palmę Wielkanocną. Angażujemy się w wiele wydarzeń kulturalnych i sportowych na terenie naszej gminy. W ubiegłym roku uczestniczyłyśmy w Europejskich Targach Produktu Regionalnego w Zakopanem.
Ile obecnie członkiń liczy KGW w Witowie?
Obecnie jest nas 12. Trochę mniej niż na początku. Jedni zrezygnowali, inni przystąpili, ale działamy w dalszym ciągu. Do naszego Koła należą Panie w różnym wieku, zarówno młode mamy, jak i panie na emeryturach.
Zróżnicowanie wiekowe pozytywnie wpływa na nastroje w Kole?
Powiedziałabym, że nawet bardzo pozytywnie. Skupiamy całą gamę talentów. Każda z pań posiada jakąś umiejętność, którą może, a co najważniejsze chce przekazać innym. Od samego początku działamy w ten sposób, że wykorzystujemy te swoje talenty i dzielimy się nimi z innymi. Robimy warsztaty z szydełkowania, malarstwa na tkaninach, na szkle. Uczymy robienia na drutach, krawiectwa, hafciarstwa, wyszywania. To wszystko własnymi siłami, dzięki talentom i zaangażowaniu naszych członkiń.
Rozmawiając z Panią odnoszę wrażenie, że członkinie Koła darzą się szczególną sympatią lubią spędzać czas we własnym gronie i to nawet po godzinach…
Bardzo się lubimy i takie spotkania są nam bardzo potrzebne. Razem świętujemy ważne dla nas wydarzenia, czasami idziemy sobie do jakiejś knajpki na dobre jedzonko i ploteczki. Latem organizujemy ogniska z kiełbaskami, zimą kuligi, wybieramy się razem na wycieczki rowerowe. Czasem lubimy wspólnie pogotować.
Współpracujecie też z Kołami z innych regionów naszego kraju?
W ubiegłym roku byłyśmy na Forum Kół Gospodyń Wiejskich w Lublinie. Tam nawiązałyśmy kontakt z tamtejszą Lokalną Grupą Działania „Kraina wokół Lublina”. Bardzo sympatyczne panie. Gościłyśmy je we wrześniu w Witowie. Miałyśmy wspólne warsztaty w przyprawianiu strzępków [red. praca polegająca na przywiązaniu frędzli, czyli „strzępków” do tradycyjnych chust góralskich] i bardzo im się to pobadało, chociaż początkowo zupełnie nie wiedziały z czym mają do czynienia. To była bardzo dobra okazja do wspólnego spędzenia czasu, a także do wymiany doświadczeń kulinarnych oraz informacji o kulturze lokalnej. Teraz my wybieramy się do Lublina, żeby poznać tamtejsze tradycje i zwyczaje.
To może teraz porozmawiamy trochę o kulturze regionu Podhala. Jaka jest tradycyjna kuchnia góralska?
Dawniej dania były przyrządzane w bardzo prosty sposób, bez żadnej skomplikowanej procedury, na bazie takich produktów, jak: zboża, warzywa, nabiał, mięso. Były też potrawy sezonowe, jak zupa z sałaty, którą gaździny gotowały latem, wykorzystując warzywa z własnego ogródka. Dużą popularnością cieszyła się również zupa z pokrzywy, zupa szczawiowa. Bliżej jesieni królowały potrawy na bazie jagody czy borówki. To były potrawy proste, szybkie do przygotowania, lekkostrawne. Mięsa zbyt wiele się nie jadało, a jeśli już to raczej zimą. W okresie letnim podstawą każdego posiłku były produkty sezonowe, które można było pozyskać we własnym gospodarstwie.
Dla wielu z nas Podhale kojarzy się z wypasem owiec. Czy popularne były dania z baraniny czy jagnięciny?
Dawniej owiec hodowało się więcej. Gazdowie jak ubijali owcę to często dzieli się mięsem z sąsiadami i gotowało się wtedy potrawy z baraniny czy jagnięciny. Dzisiaj wygląda to trochę inaczej. Przeważa produkcja mleczna i na tym gazdowie opierają swoje gospodarstwa. Wyroby mięsne zeszły na dalszy plan. Chociaż są smakosze, którzy utrzymują kilka owiec dla własnych potrzeb. Obecnie pasterstwo w dużym stopniu jest ograniczone. Jest problem z pozyskaniem baraniny czy jagnięciny w sklepach, a wiadomo, że jak czegoś nie ma, to korzysta się z tego co jest dostępne i z tego się gotuje. Dlatego tego mięsa spożywa się bardzo mało.
Czy w takim razie myśli Pani, że watro wskrzesić tradycję spożywania potraw z jagnięciny i baraniny?
Na pewno warto wrócić do dawnych tradycji spożywania jagnięciny, bo jest ona jednym z najzdrowszych, najbardziej lekkostrawnych produktów mięsnych. Ma bardzo dużo właściwości odżywczych. Dlatego za wszelką cenę powinno się dążyć do realizacji przedsięwzięć promujących i wpierających lokalnych baców, do zwiększenia populacji owiec na Podhalu. Bo ta tradycja zanika, a terenu do wypasu owiec jest tutaj bardzo dużo. Może warto się zastanowić nad wsparciem finansowym dla hodowców, żeby ich zachęcić do zwiększenia populacji owiec przeznaczonych na cele mięsne. To może spowodowałoby powrót tego mięsa na stoły i zwiększenie jego spożycia. Bo nawet tutaj, ludność lokalna nie do końca zna jego smak
Czy na Podhalu funkcjonują jakież święta związane z tradycją wypasu owiec?
Mamy w gminie Kościelisko cykliczne wydarzenia związane z wypasem owiec. Jest to między innymi tzw. Osod, który ma miejsce na jesieni. Zaczyna się spędem owiec przez juhasów z hal. Owce wracają wtedy do swoich gospodarstw na zimę. Idą ulicami w towarzystwie psów pasterskich. Niekiedy jest ich tak dużo, że ruch uliczny jest zablokowany, ale to naprawę bardzo malownicze wydarzenie i warto je zobaczyć. Można wtedy skosztować wyrobów na bazie mleka owczego, jak sery, żentyca, oscypki. Natomiast mięsnych potraw na bazie baraniny czy jagnięciny raczej się tam nie spotyka.
Jak Pani widzi przyszłość Koła Gospodyń Wiejskich w Witowie?
Na ten rok miałyśmy wiele planów, które ze względu na sytuację epidemiczną, nie doszły do skutku. Na razie staramy się brać udział we wszystkich możliwych inicjatywach. Niektóre działania zostały przełożone na inny termin i w miarę możliwości będziemy je wcielać w życie. Trochę szkoda, bo wiadomo, że pewna część spraw, ulegnie przedawnieniu i już się do nich nie wróci. Ale wszyscy przeżywamy to samo, więc należy się uzbroić w cierpliwość i czekać na lepsze jutro.
Dziękuję za rozmowę i mam nadzieję, że uda się Paniom zrealizować chociaż część zaplanowanych działań.
Rozmawiała: Joanna Radziewicz
Foto. archiwum NIKiDW