Wszystko opiera się na relacjach
Matka, gospodyni, działaczka. Jak perpetuum mobile – im więcej pracy ma na własnym podwórku tym więcej motywacji i siły znajduje by działać dla innych. Zaczynała od Szlachetnej Paczki, ale to przestało jej wystarczać. Razem z innymi ludźmi dobrej woli zrzeszonymi w Stowarzyszeniu „Postaw na Zdrowie” prowadzi ogólnopolski portal ułatwiający konsumentom trafić bezpośrednio do producentów płodów rolnych. I dopiero się rozkręca. Rozmawiam z aktywistką ze wsi Jeżowe w woj. Podkarpackim – Sylwią Czubat.
Ma Pani na koncie bardzo wiele działań i akcji mających na celu dobro ogólne, a nie tylko własne. Od jak dawna prowadzi Pani taką działalność?
Jeszcze jako dziecko udzielałam się w różnych szkolnych akcjach np. dla zwierząt. Zawsze chciałam pomagać, jednak długo szukałam sobie wymówek – że nie znajdę czasu, że praca ważniejsza, że zaniedbam rodzinę itp. W pewnym momencie, gdy siedziałam w domu z dwójką małych dzieci usłyszałam informację w radio, że poszukują wolontariuszy do Szlachetnej Paczki. To był ten moment, kiedy pomyślałam, że jak nie teraz to nigdy. I zaczęłam działać w wolontariacie zorganizowanym. Ze Szlachetną Paczką byłam 5 lat, zostałam nawet liderem regionu, wdrażałam i uczyłam nowe osoby. To mi pokazało, że umiem to robić, sprawia mi to przyjemność. Otworzyłam się bardziej na działalność społeczną, na ludzi.
Czyli przestała Pani szukać wymówek w momencie, w którym tych wymówek właściwie szukać nie trzeba bo przy małych dzieciach pracy nie brakuje.
To jest utarty schemat, że jak się pojawiają dzieci to wszystko inne idzie w odstawkę. Oczywiście tak jest, ale myślę, że jest to również moment, kiedy zmieniają się priorytety w życiu kobiety. Zaczyna myśleć o swoim dziecku, o innych dzieciach i w ogóle o drugim człowieku. Ale są też inne bardziej prozaiczne powody – siedząc z dziećmi kobiety marzą o wyjściu z domu, rozmowie z dorosłymi, o jakiejś odskoczni. Też tak miałam i takie działanie dla wspólnego dobra jest wtedy dobrym rozwiązaniem. Dzieci także sprawiają, że otwierają nam się oczy na wiele spraw, których dotąd nie zauważaliśmy. Zaczynamy myśleć o tym w jakim świecie żyjemy i w jakim będą żyły nasze dzieci i mamy motywację żeby zmieniać ten świat wokół nas na lepsze.
I przy okazji dajemy dzieciom dobry przykład.
Oczywiście bardzo ważne jest od początku pokazywać dzieciom, że każdy ma moc sprawczą i może wiele zrobić. Że nie warto tylko siedzieć i czekać aż ktoś zrobi coś dla nas czy za nas, ale lepiej samemu zacząć działać. Dlatego dzieci od samego początku były w tym ze mną – pakowały ze mną paczki, rozwoziły.
Mimo wszystko pogodzenie wolontariatu i pracy dla innych z obowiązkami domowymi na pewno nie było łatwe.
No nie było. Podczas jednego z finałów Szlachetnej Paczki mój syn był w szpitalu. I wychodziłam z finału, jechałam do niego do szpitala, tam nocowałam. Rano zmieniała mnie np. mama i znów jechałam działać. To było trudne, ale właśnie ten moment mi najbardziej uzmysłowił, że bez ludzi wokół nas, samotnie nic się nie uda.
Co się stało, że porzuciła Pani Szlachetną Paczkę i przeszła do działań bardziej lokalnych, sąsiedzkich?
Był to czas nawarstwienia się pewnego rodzaju kłopotów rodzinnych, osobistych. Dzieci dużo chorowały. Poza tym dużo się w tamtym okresie przeprowadzałam, więc trudno mi było się skupić na konkretnym działaniu w jednym regionie. Ale ważne było też to, że do tej pory zawsze pomagałam ale jakby na czyichś zasadach. Gdy w końcu znalazłam swoje miejsce i zamieszkałam tu gdzie teraz jestem, zauważyłam jak wiele rzeczy jest do zrobienia tu, na własnym, podwórku. Pierwszą taką rzeczą, która rzuciła mi się w oczy były dzieci bawiące się w rowie z powodu braku placu zabaw. Wtedy postanowiłam, że czas coś zmienić i skupiłam się bardziej na działaniach lokalnych.
Skąd pomysł na Stowarzyszenie?
Po prostu spotkałam na swojej drodze odpowiednie osoby. Poza Szlachetną Paczką udzielałam się aktywnie w grupie dla rodziców. Początkowo łączyły nas problemy zdrowotne dzieci, ale z czasem zbliżyliśmy się bardziej, zaprzyjaźniliśmy. Wtedy też poznaliśmy kogoś kto pomagał innym zakładać organizacje, załatwiać formalności. I dzięki tej osobie to wszystko się zaczęło. Uświadomiła nam, że tworząc formalne stowarzyszenie można więcej, pomogła napisać statut. Właściwie mogę powiedzieć, że poprowadziła nas za rączkę.
Rozumiem, że nazwa „Postaw na Zdrowie” ze względu na choroby dzieci i świadomość jak ważne jest zdrowie?
Trochę tak, ale myślę, że definicja zdrowia jest bardzo szeroka. To nie tylko brak chorób fizycznych, ale zdrowie jest wtedy, gdy jest pełna rodzina, poczucie bezpieczeństwa, ludzie wokoło. Zdrowie duchowe i psychiczne jest także ogromnie ważne, a na to składa się wszystko co nas otacza, cała rzeczywistość, w której żyjemy.
Stowarzyszenie nie ma długiej historii ale już nieco planów udało Wam się zrealizować. Z czego jest Pani najbardziej dumna?
Zaczęliśmy od działań całkiem lokalnych. Powstał plac zabaw, a dokładnie Miejsce Aktywności Lokalnej. Było to wynikiem potrzeby lokalnej społeczności do stworzenia miejsca do bezpiecznej zabawy dla dzieci i nie tylko. Dzięki współpracy z sołtysem i radą sołecką udało się również w ramach środków z funduszu sołeckiego teren ogrodzić i doposażyć w urządzenia dla młodzieży. Działa też inicjatywa „Aktywna Ja” skierowana do kobiet, które chcą się spotykać, integrować, nawiązywać relacje. Ale najbardziej dumna jestem z utworzenia strony „Plony od rolnika”, czyli bezpłatnego narzędzia dla rolników do promocji sprzedaży bezpośredniej ich produktów, skracając tym samym długi łańcuch dostaw do minimum.
Jak zrodził się pomysł na utworzenie takiego portalu?
Tu też wszystko zaczęło się od dzieci. Poza innymi chorobami moje dzieci okazały się być alergikami. Zaczęłam więc zwracać pilną uwagę na to, co jedzą. Okazało się, że to co do tej pory kupowaliśmy w marketach było skażone alergenami. I znów zamiast siedzieć z założonymi rękami zaczęłam jeździćpo gospodarstwach rolniczych szukać lepszego, zdrowszego jedzenia. Gdy o tym opowiadałam znajomym pojawiały się kolejne osoby tym zainteresowane. Wyszło na to, że zapotrzebowanie na takie produkty jest ogromne.
A jak to wyglądało ze strony rolników?
Ci, z którymi miałam kontakt byli bardzo zadowoleni z takiej formy sprzedaży. Mówili, że do tej pory praktycznie nikt o to nie pytał. Ludzie się nauczyli, że produkty biorą się ze sklepów. Tu wyłonił się jeszcze jeden problem. Rolnicy narzekali, że młodzi nie chcą po nich prowadzić gospodarstw. Wolą wyjechać do miasta, pracować na etacie i nie martwić się o ceny skupu i o to czy w ogóle znajdą zbyt na swoje produkty. Ja sama kilkakrotnie musiałam szukać nowych producentów bo starsi ludzie wydzierżawiali pole albo zostawiali je ugorem, sprzedawali zwierzęta i twierdzili, że tylko dla siebie to wolą sobie w sklepie kupić co trzeba.Borykając się z tymi problemami i słuchając rolników i patrząc na sytuację ich oczami zrodził się pomysł utworzenia strony internetowej, która kontaktowała by osoby chętne do kupna bezpośredniego i producentów, z pominięciem całego tego łańcucha dostaw i pośredników. Dziś już wiem, że to działa. Konsumenci jeżdżą do rolników, rozmawiają, nawiązują relacje i obie strony mają z tego korzyści.
Państwo nie pośredniczycie w tych kontaktach, ale stwarzacie możliwość spotkania się producenta i konsumenta, miasta ze wsią czyli korzyści o jakich mówimy, to nie tylko rynek zbytu i finanse.
Jestem tak dumna z tego projektu bo ma on wiele warstw i przynosi pozytywne skutki na wielu różnych poziomach. Okazało się, że taki kontakt producentów i konsumentów ma wiele dalekosiężnych skutków. Nie tylko sprawia, że ludzie dostają świeże produkty od razu z pola, ale wpływa to także na życie samych rolników. Jeśli oni zdobywają stałe grono odbiorców i mają zapewniony stały zbyt – widzą sens w tym co robią. Daje im to komfort i z większym optymizmem patrzą w przyszłość. A i młodzi widząc, że taka działalność ma perspektywy, że nie będą uzależnieni od punktów skupu i przetwórni i nikt ich nie będzie zmuszał do sprzedaży poniżej wartości produkcji, nie są tacy chętni do wyjeżdżania do miast i zaczynania od nowa. Angażują się w pomoc rodzicom – pomagają przy ogłoszeniach, reklamie, kontakcie z klientami i wiążą swoją przyszłość ze wsią. Gospodarstwom daje to nie tylko szanse na przetrwanie, ale i na rozwój.
No i na pewno ważne tu jest także budowanie relacji.
Cały projekt jest nastawiony na relacje. On jest ogólnopolski, ogłoszenia na stronie pochodzą ze wszystkich zakątków kraju, ale służy to budowaniu relacji lokalnych. Szukaniu lokalnych dostawców poznawaniu sąsiadów. Łączy też wieś z miastem. To zmienia naszą rzeczywistość.W sklepie to co kupujemy jest jakby bez charakteru, a często też bez smaku. Właściwie nie wiemy co w tym jest, jak to było wyprodukowane. Wszystko wygląda inaczej jeśli rolnik wie dla kogo produkuje, a konsument zna osobę, od której kupuje.
Wszystkie te działania wymagają nie tylko pomysłów zaangażowania i współpracy, ale także pieniędzy. Jak udało się to wszystko sfinansować?
Korzystamy z różnych programów unijnych. Plac zabaw powstał w ramach poddziałania „Wsparcie na wdrażanie operacji w ramach strategii rozwoju lokalnego kierowanego przez społeczność” objętego Programem Wsparcia Obszarów Wiejskich na lata 2014 – 2020.
Z kolei strona współfinansowana jest ze środków Unii Europejskiej w ramach działania „Wsparcie dla rozwoju lokalnego w ramach inicjatywy LEADER”, w ramach poddziałania „Wsparcie na wdrażanie operacji w ramach strategii rozwoju lokalnego kierowanego przez społeczność” objętego PROW na lata 2014 – 2020 dla operacji realizowanych w ramach Projektu Grantowego pt. Promocja obszaru LGD Stowarzyszenie “Partnerstwo dla Ziemi Niżańskiej” z wykorzystaniem produktów lokalnych realizowanego przez Lokalną Grupę Działania Stowarzyszenie „Partnerstwo dla Ziemi Niżańskiej”. Pomagają też sponsorzy.
Jakie plany ma Pani na przyszłość? Co jest jeszcze do zrobienia?
Jeśli chodzi o społeczne marzenia to chciałabym rozwinąć stronę i działania promujące sprzedaż bezpośrednią. Chciałabym odwiedzić tych rolników, którzy dodali ogłoszenie na stronie, poznać ich osobiście, nawiązać relacje i pokazać innym, że warto taką relację nawiązywać. Natomiast lokalnie chciałabym też wybudować świetlicę, w której mogłyby się spotykać dziewczyny z Aktywna Ja, ale też wszyscy mieszkańcy, którzy mają potrzebę działania. Byłaby to też przestrzeń do realizowania projektów np. dla młodzieży czy seniorów. Chciałabym wybudować siłownię na placu zabaw. Generalnie ciągle pojawiają się nowe potrzeby i pomysły. Jest jeszcze wiele do zrobienia, wszystko jest kwestią środków, cała reszta to kwestia organizacji, chęci i dobrej woli. Są sprawy bardzo łatwe i trochę trudniejsze, wszystko jest jednak możliwe.
Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia w realizacji dalszych planów. A wszystkich, którzy chcieliby nawiązać relacje i kupować produkty bezpośrednio od rolników ze swojej okolicy zapraszamy do skorzystania ze strony www.por24.pl i przekonania się osobiście jak to działa.
Rozmawiała: Magdalena Trzaska
Foto. Shutterbug75 z Pixabay