Patrzeć w przyszłość myśląc o przeszłości
Dawniej Szklanna, dziś Szklana to mała wieś w woj. małopolskim w gminie Proszowice. Choć historia miejscowości nie jest bardzo długa i mieszka w niej jedynie ok. 120 osób, wieś dorobiła się czegoś, czego wiele innych miejsc może jej pozazdrościć – swojej monografii, która przedstawia wszystko co minione i sięga do korzeni. O tym jak przeszłość integruje mieszkańców i wpływa na przyszłość z inicjatorką akcji Reginą Musiał rozmawia Magdalena Trzaska.
Działa Pani w kółku rolniczym i przewodniczy Kołu Gospodyń Wiejskich, jednak zgłoszono Panią do naszej akcji „Aktywiści wiejscy” w związku ze stworzeniem monografii wsi, w której Pani mieszka.
Rzeczywiście działam na różnych szczeblach. Poza tym co pani wymieniła jestem też członkiem rady wiejskiej, ale najbardziej zaangażowana jestem w działalność KGW. W ramach działania Koła podejmujemy różne akcje. Na jednym z naszych spotkań rozmawialiśmy o tym, że coraz więcej starszych ludzi odchodzi od nas – mówię tu o naszych babciach i dziadkach. Pomyśleliśmy, że warto byłoby zebrać ich wspomnienia i opowieści i ocalić to wszystko od zapomnienia, póki to jeszcze możliwe. No i tak powstał pomysł na stworzenie kroniki – monografii naszej wsi. Udało nam się jako Koło uzyskać wsparcie z Urzędu Marszałkowskiego na jej wydanie.
Jak wyglądało zbieranie materiałów i jaka była w tym Pani rola?
Żeby coś uzyskać trzeba było się udać do tych starszych osób, rozmawiać z nimi, spisywać ich wspomnienia. Ważne było też zebranie starych fotografii. Całość tego działania spadła na moją głowę i barki, ale cieszę się z tego, bo jestem z zamiłowania historykiem. Oprócz historycznych faktów, kronika zawiera również fajne rymowane anegdotki i wierszyki. Jako prezes KGW staram się wypatrywać talenty różnych osób i ich predyspozycje i je pokazywać. Poprosiłam więc koleżanki, które mają zdolność układania wierszy i to bardzo ubarwiło naszą kronikę.
Czy ludzie chętnie wracali do dawnych lat i angażowali się w projekt?
Ja generalnie wychodzę z założenia, że aby wymagać czy prosić żeby ktoś dał coś od siebie, to muszę dać przykład, pokazać że ja też coś daję i wtedy nie napotykam barier. Ludzie chętnie brali w tym udział. Starsi mieli poczucie, że jeśli się nie podzielą swoją historią to ona przepadnie bezpowrotnie. Dostałam od nich stare fotografie, które już mają ponad 100 lat. Niejednokrotnie już nikt o nich nie pamiętał. Były wyciągane ze starych, zawilgoconych szufladek, niektóre ledwie odratowaliśmy. Do tego starsze osoby potrafiły jeszcze zidentyfikować osoby znajdujące się na tych zdjęciach. Wiadomo, że kiedyś taka fotografia to był nie lada skarb. Skanowałam więc zdjęcia i one wracały do swoich właścicieli.
Jak daleko wstecz udało Wam się sięgnąć?
Staraliśmy się sięgnąć do źródeł, które mówiły o powstaniu naszej wsi. Jest ona najmłodsza w gminie, udało nam się więc dotrzeć np. do map z 1846 roku, gdzie są pierwsze wzmianki i zarysy dotyczące naszej miejscowości. Jeśli chodzi o zdjęcia to także mamy takie z pierwszej połowy XIX wieku, to są naprawdę cenne pamiątki.
Kiedyś zdjęcia robiło się z wyjątkowych okazji, takich jak ślub. Ludzie specjalnie umawiali się do fotografa, specjalnie ubierali. Na pewno takie dokumenty mają wartość nie tylko czysto prywatną i sentymentalną, ale również historyczną i etnograficzną.
Na pewno tak jest. Zdjęcia, które zebraliśmy pokazują nie tylko konkretne wydarzenia z życia danej rodziny, ale także kulturę, ubiór. Ilustrują też sprzęty, którymi się ludzie otaczali i posługiwali oraz pokazują ludzi przy pracy. Na podstawie zgromadzonych fotografii udało nam się np. stworzyć galerię mody ślubnej – poprzez różne epoki – od XIX wieku i naszych pradziadków, kończąc na współczesności. Pokazujemy przez to jak się zmieniła ta uroczystość, sposób robienia zdjęć no i oczywiście sama moda.
Starsze osoby na pewno chętnie się zaangażowały w opowiedzenie o sobie, bo przez połowę swojego życia były przekonane, że nikogo to nie interesuje i że to przemija i zniknie razem z nimi. Natomiast jak dzieci i młodzież się do tego odnoszą? Czy są zainteresowane własnymi korzeniami ?
Gdy zaczynaliśmy prace nad kroniką, zaprosiliśmy mieszkańców żeby przyszli i podzielili się materiałami, które są w ich prywatnych archiwach. Starsze osoby odwiedzałam często osobiście, ale Ci młodsi pojawili się i wszyscy byli bardzo zainteresowani. W rezultacie dzieci wysłuchiwały opowieści mieszkańców, a na końcu pracowały nam własnymi drzewami genealogicznymi. Dzięki temu nauczyły się sięgać do tej historii, cenić ją i dochodziło do fajnej wymiany międzypokoleniowej. Gdy kronika już się ukazała, to też na końcu udało się nam wpleść zdjęcia z aktualnych wydarzeń. Na okładkę kroniki wykorzystaliśmy fotografię małej, sześcioletniej dziewczynki z naszej wsi, która była bardzo dumna i przeszczęśliwa z tego faktu. Dzieciaki czytały i oglądały wszystko z wypiekami na twarzach. Staraliśmy się to zrobić w wersji atrakcyjnej, więc są to kolorowe kartki, zdjęcia w ładnej oprawie. Kronika wizualnie naprawdę cieszy oko. Zainteresowani byli wszyscy mieszkańcy – jeśli mówili o tym rodzice i dziadkowie, to i dzieci też. Szukały na zdjęciach członków swojej rodziny, wczytywały się w historię. Na końcu kroniki znajduje się grupowa fotografia dzieciaków, które są aktywne w naszym Kole, z dopiskiem „teraz historia należy do nich”. I one się bardzo do tego poczuwają, jest to dla nich poważne zobowiązanie. Między sobą mówią, że mają KGW junior. Gdy my tworzyliśmy wieniec z okazji jakiegoś święta, oni też mieli swój projekt, więc widać, że to ziarenko w młodym pokoleniu zostało zasiane.
Jak całe wydawnictwo jest odbierane i czy praca nad nim i sam efekt końcowy coś zmieniły w Waszej społeczności?
Wydawnictwo zostało bardzo dobrze odebrane. Nasza kronika w minionym roku pojawiła się na targach książki w kategorii dziedzictwo lokalne. To było duże osiągnięcie na skalę nie tylko gminy czy powiatu, ale i województwa. Gdy oddawaliśmy sprawozdanie do Urzędu Marszałkowskiego, złożyliśmy także egzemplarz naszej monografii i usłyszeliśmy wiele pochwał i stwierdzeń, że takie działania powinny się odbyć w każdej miejscowości.
Jeśli zaś chodzi o naszych mieszkańców, monografia nakręciła duże zainteresowanie własnymi korzeniami i historią. Wydaje mi się, że tego na naszej wsi brakowało, takiego poczucia przynależności. To utrwaliło pewną świadomość historyczną miejsca, z którego się pochodzi. Poza tym na pewno spotkania mieszkańców już na etapie tworzenia kroniki przyczyniły się do mocnej integracji mieszkańców. To z resztą teraz procentuje w kolejnych działaniach.
W jaki sposób?
Jesteśmy maleńką wsią, przez wiele lat była ona bardzo zaniedbywana. Nie mamy tutaj żadnej szkoły, nie mamy domu ludowego czy nawet remizy. Mamy za to miejsce zwane „Kamieńcem” i udało nam się dzięki wsparciu i uzyskaniu dofinansowania uporządkować to miejsce. Powstało tam takie typowo wiejskie boisko sportowe, prawie o wymiarach orlika i to jest właśnie takie miejsce gdzie dzieciaki chodzą, spotykają się, grają w piłkę. My staramy się organizować różne wydarzenia, ogniska. W okresie zimowym można tam pozjeżdżać na sankach czy workach z sianem. Daje to możliwość fajnej zabawy i kolejnej integracji. Miejsce jest położone z dala od głównej drogi, gdzie dzieci są bezpieczne. Starsi mieszkańcy przychodzą tam na spacery, tam właśnie organizujemy spotkania czy pikniki i dzięki temu, to miejsce, jak i cała wieś po prostu żyje.
Wieś jest mała więc właściwie wszyscy się znają? I można powiedzieć, że żyjecie jak w jednej wielkiej rodzinie? Połączyła Was przeszłość, a teraz wspólnie działacie dla przyszłości Waszej wsi?
Tak, dokładnie tak było. Gdy się spotykamy co chwilę pojawiają się nowe pomysły. Teraz podjęliśmy współpracę z radnym Grzegorzem Sopalą i staramy się o utworzenie mini świetlicy wiejskiej, która miałaby powstać z kontenerów w systemie modułowym. Byłoby to dużym krokiem do przodu jeżeli chodzi o naszą wieś. Myślę, że wszystko jest na dobrej drodze.
Czyli nie czekacie aż ktoś coś zrobi dla Was czy za Was, tylko sami się bierzecie do roboty i dajecie przykład, że jeśli się tylko podejmie inicjatywę można znacznie więcej osiągnąć, niż tylko siedząc i czekając?
Przez wiele lat w naszej wsi nic się nie działo. Kiedyś, w latach 60-70 ubiegłego wieku istniało tu KGW, ale zaniechało działalności. Myślę, że tak się dzieje, gdy zabraknie lidera – takiej osoby, która by umiała skrzyknąć ludzi, dotrzeć do nich, dać im wspólny cel. Gdy wspomniany wyżej Grzegorz Sopala został radnym, szukał ludzi, z którymi będzie mógł współpracować i zwrócił się do mnie. Ja lubię działać w sposób zorganizowany, ale przede wszystkim stawiam na kontakty międzyludzkie. Ja się tutaj urodziłam, pochodzę z tej miejscowości. Jest mi więc dużo łatwiej rozmawiać z mieszkańcami, jak i z przyjezdnymi. Wiadomo, że ludzie w tak małej wsi się znają, ale tych kontaktów mimo wszystko było coraz mniej. Teraz udało nam się zintegrować tę wieś i wszystko zaczęło działać i przynosić efekty. Rzeczywiście, nie czekamy aż ktoś nam coś da. Mamy jeszcze wiele projektów.
Jakie więc mają Państwo plany na przyszłość ?
Jako Koło mamy taki projekt „Szklana Weka”, gdzie przygotowujemy lokalne przetwory, nasze regionalne. Jest kilka gospodarstw, które produkują owoce i warzywa. Panie przygotowują przetwory dla własnych rodzin, ale wiadomo, że zawsze coś zostaje, a nie chcemy, aby cokolwiek się marnowało. Dlatego część tych przetworów przeznaczamy na KGW i po prostu sprzedajemy. Dzięki pozyskanym środkom możemy zorganizować np. dzieciom ognisko, jakieś fajne spotkanie. To nie są zawrotne kwoty, ale dają nam mini wkład własny, który pozwala nam na dalsze funkcjonowanie. Działanie oczywiście skomplikowała nam pandemia, ale priorytetem jest powstanie tego budynku, który miałby być naszą wiejską świetlicą. Oprócz tego jest jeszcze kwestia doprowadzenia mediów, prądu, zagospodarowania wyżej wspomnianego terenu. Dzięki wsparciu naszego radnego, udało nam się do tego miejsca doprowadzić drogę asfaltową – nie ma więc problemu z dojazdem. Chcemy żeby powstał tam plac zabaw z prawdziwego zdarzenia. Bardzo często w tym miejscu urządzamy ogniska i grille, ale dobrze by było, żeby tam już była jakaś infrastruktura na stałe do wykorzystania. Nasz Kamieniec odwiedzały grupy zorganizowane z sąsiedniej miejscowości Proszowice, żeby pograć, zrobić ognisko, spotkać się integracyjnie. To właśnie pokazuje, że nawet miasto potrzebuje takiego terenu rekreacyjnego, które mogłoby służyć szerszemu gronu ludzi.
Czy w Waszych planach jest jeszcze miejsce dla jakichś kolejnych działań związanych z historią i przeszłością, czy to już temat zamknięty?
Oczywiście, że patrząc w przyszłość myślimy także o przeszłości i o tym co warto zachować. Zależałoby mi na tym, aby powstała druga część naszej kroniki – i tutaj jest duże zainteresowanie i oczekiwanie mieszkańców żeby to się stało. Do kroniki zebraliśmy bardzo dużo starych zdjęć i chciałabym przystąpić do takiego programu „Archiwistyka społeczna”. W kronice mieliśmy ograniczoną ilość miejsca. Ciężko było wybrać te najciekawsze fotografie i historie. Mam nadzieję, że dzięki temu kolejnemu projektowi uda się nam wyeksponować wszystkie zdjęcia tak, aby można było pokazać losy tych ludzi, bo naprawdę jest to coś unikalnego i wartego pokazywania. Poza tym tworzymy przepiśnik. Przy okazji spotkań ze starszymi mieszkańcami udało nam się dotrzeć do starych przepisów. Opowiadając o dawnych czasach ludzie mówili czym się żywili jak była bieda, żeby zmieścić się w budżecie domowym, wszystkich nakarmić i żeby było w miarę smacznie. W takim celu np. kiedyś robiło się podpłomyki. I właśnie dzięki tym rozmowom zakiełkował pomysł, że warto by było te stare przepisy także zebrać. Jako KGW, z części tych przepisów już korzystałyśmy, ale chciałabym żeby to miało jakąś zorganizowaną formę, żeby stworzyć bazę, do której możemy wrócić. I trzeba to zrobić w miarę szybko, póki jest jeszcze możliwość porozmawiania z tymi osobami, poproszenia o podzielenie się recepturami, które mają w pamięci lub o udostępnienie starych zeszytów, gdzie ich babcie zapisywały przepisy. Chciałabym to spisać, zeskanować kartki ze starych zeszytów i żeby to zostało dla kolejnego pokolenia.
Życzę zatem, aby udało się wprowadzić w życie wszystkie te plany i zachować od zapomnienia jak najwięcej skarbów z przeszłości. Dziękuję za rozmowę.