Boże Ciało po spycimiersku – rozmowa z Panią Marią Pełką prezeską Parafialnego Stowarzyszenia „Spycimierskie Boże Ciało”
Święto Bożego Ciała obchodzone jest w Polsce od XIV wieku. We wszystkich parafiach odbywają się procesje, a dzieci sypią kwiaty na trasie przemarszu. Jest jednak w Polsce miejscowość, w której obchody tego święta wyglądają wyjątkowo. W Spycimierzu w woj. łódzkim, wsi zamieszkałej przez ponad 300 mieszkańców, w uroczystościach Bożego Ciała potrafi wziąć udział 20 tys. osób. Z całego kraju, a także z zagranicy zjeżdżają się ludzie, aby podziwiać piękne kwietne dywany i wziąć udział w tradycji, która w tym miejscu i w podobnej formie trwa już od 200 lat. O specyfice tej tradycji w Spycimierzu, z Marią Pełką, prezeską Parafialnego Stowarzyszenia „Spycimierskie Boże Ciało” rozmawiała Magdalena Trzaska.
Tradycja tworzenia dywanów kwietnych w Spycimierzu liczy sobie 200 lat. Dla osób z całej Polski jest to coś wyjątkowego, ale mieszkańcom zwyczaj ten towarzyszy od dzieciństwa. Jakie są Pani wspomnienia związane z tym świętem?
Rzeczywiście ja tę tradycję pamiętam od zawsze, od najmłodszych lat. Choć jako dziecko nie mieszkałam przy ulicy, po której przechodziła procesja to cała rodzina uczestniczyła w ozdabianiu miejsc przy kościele. Jedno z moich najwcześniejszych wspomnień z tym związanych to czas, kiedy miałam może 5-6 lat, pamiętam, że nie chodziłam jeszcze do szkoły. Na mojej ulicy mieszkała pani, zajmująca się dziećmi, które sypały kwiaty. Obchody tego święta to nie tylko jeden dzień, ale świętuje się podczas kilku kolejnych dni, jest to tzw. Oktawa Bożego Ciała. Moja mama pracowała, więc ta sąsiadka przychodziła, ubierała mnie i zabierała mnie na te obchody.
Czy mieszkańcy od zawsze mieli poczucie wyjątkowości tej tradycji?
Trudno mi odpowiadać za wszystkich, ale wydaje mi się, że dawniej nikt się nad tym specjalnie nie zastanawiał. Dla nas to było naturalne, u nas po prostu tak było, tak się to święto obchodziło. Gdy coś nam towarzyszy od zawsze, uznajemy to za rzecz najnormalniejszą pod słońcem. Dopiero gdy człowiek dorasta, coraz więcej rozmawia z ludźmi, potrafi zauważyć, że nie wszędzie jest tak jak u niego. I dopiero w takim momencie, przez porównanie, można sobie zdać sprawę, że coś, co dla nas jest zwykłe w rzeczywistości takie zwykłe nie jest.
Zwyczaj ten ma długą historię. Czy wiadomo jakie były jego początki?
Jest kilka teorii dotyczących powstania tej tradycji, ale nie wiem czy ktoś by zaryzykował żeby stwierdzić, że akurat jedna z nich jest na pewno tą prawdziwą. Na żadną nie ma konkretnych dowodów. Jedna z teorii to tzw. teoria napoleońska. Według legendy pierwszy dywan usypano gdy przez wieś miał przejeżdżać Napoleon. Druga teoria twierdzi, że zdarzyło się to po raz pierwszy po pokonaniu epidemii cholery jako sposób okazania wdzięczności Bogu za ocalenie. Mówi się także, że zwyczaj ten zapoczątkował jeden z księży, który przyjechał do naszej wsi z daleka. Miał on być człowiekiem światłym, który wiele widział i pod wpływem różnych doświadczeń zrodził się w jego głowie ten pomysł, który zaczął z mieszkańcami realizować. Ja bym się nie upierała jakie były początki. Myślę, że najważniejsze jest to, że tradycja trwa od lat, prawie nieprzerwanie. Wiem, że przerwa w organizacji miała miejsce podczas II wojny światowej, gdy Niemcy zabrali miejscowego księdza do Dachau. Generalnie ludzie sami z siebie nigdy nie zrezygnowali z tej tradycji. Nasi przodkowie dysponowali skromnymi środkami i byli znacznie bardziej zapracowani niż my dziś, jednak poświęcali na to i czas i własną pracę, i co tam tylko mogli. Napędzała ich chęć i wiara. Dziś my, mając więcej środków i pewnie więcej czasu jesteśmy wręcz im winni żeby to pielęgnować.
Zwyczaj ten trwa od lat, jednak forma jest już nieco inna niż początkowo. Co się zmieniło przez ten czas?
Na przestrzeni ostatnich lat zmieniło się głównie to, że dziś towarzyszy nam telewizja i media, a kiedyś przeżywało się to bardziej osobiście, intymnie. Ale i jeśli chodzi o formę to także jest inna niż dawniej. Zmieniają się po prostu warunki i tradycja, jakby się dostosowuje do warunków. Dziś mówi się tylko o kwietnych dywanach, ale odkąd pamiętam wokół tej trasy, którą przechodziła procesja były wkopywane brzezinki. Zawieszano na nich sznurek, a na tym sznurku bibułę. Bibuła, gdy spadł deszcz przemakała i się niszczyła. Gdy więc się pojawiły trwalsze materiały to zaczęto je wykorzystywać. Dziś wiesza się wstążki. Poza dywanami i brzezinkami ważne są także bramy triumfalne. Dziś są dwie – jedna nad drogą przejścia procesji, druga przy wejściu na plac kościelny. Ale kiedyś, jak wspominali starsi, takich bram było osiem na trasie przez wieś, a już obowiązkowe były cztery, bo były cztery ołtarze. Taka brama to konstrukcja o wysokości 6 i szerokości 4 metrów. Kiedyś droga nie była utwardzona, kopało się dół i wstawiało do niego drąg. Kiedy zakładano kostkę na drodze, pomyślano o tym co będzie potrzebne na Boże Ciało i jest wstawiona w jednym miejscu rura od razu przeznaczona do budowy bramy. Nowym elementem wzdłuż trasy są kapliczki, które zostały zaprojektowane przez artystów plastyków z ASP w Łodzi.
Dywany kwietne mają długość prawie 2 km. Organizacja tego wszystkiego musi kosztować dużo wysiłku. Jak wyglądają przygotowania i podział ról przy przygotowaniu do obchodów?
To się też zmieniało. Dziś trasa jest określona, ale dawniej to ksiądz ogłaszał, którędy będzie szła procesja, obok czyich domów. Ci co mieszkali obok od razu czuli się zobowiązani do przygotowania i jak najładniejszego ubrania tych swoich fragmentów. Nie był to przymus, dla wszystkich to było naturalne. Mobilizowały się całe rodziny żeby dostarczyć kwiaty, zrobić piękny projekt i go zrealizować. Jest też teren między kościołem i domostwami i tam z kolei ksiądz decydował za jaki fragment są odpowiedzialne które wsie. Jest to pewne uzupełnienie trasy. Bo nie tylko Spycimierz w tym uczestniczy, ale także mieszkańcy takich wsi jak, Człopy, Człopki, Zieleń, Leśnik, Kaczka, Spycimierz i Spycimierz-Kolonia. Od jakiegoś czasu trasa jest stała. W ozdabianiu biorą udział nie tylko Ci co mieszkają przy tej trasie, ale prawie wszyscy, a często i ludzie z zewnątrz. Wcześniej projektowane są wzory i zbierane kwiaty.
Jakie wzory pojawiają się najczęściej i kto je projektuje?
Kto tylko chce. To bardzo ciekawe patrzeć jak przy okazji tych przygotowań ludzie pokazują swoje różne talenty, których dotąd często sami nie byli świadomi. Inaczej wzory wyglądają bo mamy dostęp do Internetu, można się inspirować na różne sposoby. Dawniej robiło się to co się znało i widziało na własne oczy, początkowo były to więc głównie wzory kwiatowe. Wtedy mówiło się, że należy rysować tylko kwiaty, ponieważ jak Pana Jezusa witano to mu rzucano kwiaty pod nogi. Potem ludzie wykorzystywali coś co podpatrzyli w gazecie, a dziś z włączeniem komputera cały świat stoi otworem, więc to też ma znaczenie. To już nie są tylko kwiaty, ogranicza nas tylko chęć i wyobraźnia. Oczywiście jest to święto kościelne, więc na pewno wzory czy rysunki muszą być odpowiednie i pasować do tego święta – musi to być coś takiego po czym mógłby przejść Pan Jezus, nic obraźliwego, ale to jest raczej oczywiste dla wszystkich, którzy te wzory projektują. Często pojawiają się różne symbole kościelne: monstrancja, hostia, aniołek na chmurce, krzyż, święci, serca. Wzory najpierw się rysuje, tworzy się szablony, a potem pozostaje je „tylko” usypać.
Jakich kwiatów używacie do tworzenia dywanów i co jeszcze jest przydatne poza kwiatami?
To też się zmienia. 200 lat temu nie było nawet państwa polskiego, więc środki na ozdabianie trasy były bardzo skromne. Nie mamy zapisów z tamtych lat niestety, ale wiadomo, że ludzie poruszali się głównie pieszo, co miało i wpływ na trasę i na to co było zbierane do ozdabiania – korzystało się z tego co było pod ręką, stosunkowo blisko, żeby łatwo było to zebrać, po to sięgnąć. Dawniej drogi były pokryte białym piaskiem. Wieś jest na takim piasku położona. Za wsią jest las posadzony w 1924 roku przez księdza i dzieci ze szkoły. Wcześniej gdy lasu nie było domy były zasypywane po dach tym białym piaskiem. A że przy okazji kolor biały kojarzy się z czystością, niewinnością i białe to ładne, to ten piasek był wykorzystywany. Kolory uzyskiwało się poprzez kwiaty z własnych ogródków, czy z okolicy, czerń dawała czarna ziemia. Dziś to już nie tylko kwiaty, ale także tuje zielone, bukszpany, nawet trawy. Wykorzystuje się to, co się da aby uzyskać jakiś zaplanowany kolor i zrealizować wzór. Dużo zależy też od tego kiedy akurat wypada Boże Ciało. Gdy jest wcześniej mamy jaśminy i bzy, jeśli nieco później to do dyspozycji jest mnóstwo róż w wielu kolorach. O kwiaty dbają ci co mają ozdabiać dany fragment, ale nie tylko. Czasem przychodzą ludzie i chcą dołożyć coś od siebie, oczywiście nigdy nie protestujemy. Czasem przychodzimy rano ubierać trasę i z boku znajdujemy worek albo karton świeżych kwiatów, które ktoś zostawił do dyspozycji. Często są to dary od osób z daleka, które nie mogły być na procesji, ale chciały choć w taki sposób się przyczynić do powstania tych dywanów. Czasem brakuje jakiegoś koloru albo kwiatów do realizacji więc zmieniamy plany i zamiast wszystko wysypywać kwiatami robimy jak dawniej się robiło – na białym piasku tworzymy kwiatowe wzory. Liczy się pomysłowość i kreatywność.
Od 2018 roku Spycimierskie Boże Ciało znajduje się na Krajowej Liście Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego. Liczycie także na wpisanie na listę reprezentatywną niematerialnego dziedzictwa kulturowego ludzkości UNESCO. Duże znaczenie w popularyzacji tej tradycji ma Parafialne Stowarzyszenie „Spycimierskie Boże Ciało”, któremu Pani prezesuje.
Kiedy zaczynaliśmy działalność naszym głównym celem było udokumentowanie tej tradycji. Szukaliśmy jakiś zapisów czy starych zdjęć – tych źródeł prawie nie było. Pierwsze zdjęcie czarno-białe w naszych archiwach kościelnych jest z roku 1956, a kolorowe z 1976 roku. Często się zastanawiałam nad tym dlaczego tych źródeł nie ma i myślę, że złożyło się na to wiele czynników. Nie było tyle aparatów, ludzie byli biedni i nie dysponowali odpowiednimi środkami. No i jak mówiłyśmy, dla mieszkańców to było coś naturalnego – coś co zawsze było i pewnie po nich także będzie, i nie ma się potrzeby dokumentowania takich rzeczy. Chcieliśmy żeby ta tradycja była zapisana, opisana i żeby została – nawet jeśli się kiedyś zdarzy, że naszym potomkom nie będzie się chciało już jej kultywować. To była nasza podstawowa motywacja i to się udało zrealizować.
Co się zmieniło odkąd Wasza tradycja zdobyła rozgłos w kraju i za granicą?
Przede wszystkim inna jest liczba osób uczestniczących w święcie. Sama parafia ma kilkuset mieszkańców, ale na Boże Ciało zjeżdżają się tysiące. Drogi są zablokowane, tworzone są co prawda parkingi, ale jednak parafia jest za mała żeby taka ilość ludzi mogła bez problemu dojechać, zobaczyć i odjechać. To jest naprawdę wielkie wydarzenie. Nawiązaliśmy kontakty z ludźmi z Hiszpanii i Włoch, organizujemy warsztaty. Oprócz naukowych opracowań mowa o naszej tradycji jest także np. w książce „Bolek i Lolek na szlaku polskich kultur”. Mówi się o tym coraz więcej, a przez to mamy pewność, że tradycja nie zaginie – głównie o to nam chodziło.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Źródła zdjęć:
http://spycimierskiebozecialo.pl/ oraz
http://uniejow.gotopoland.eu/pl/turystyka/
Fotografie są własnością Urzędu Miejskiego w Uniejowie.