Mija właśnie 40. rocznica wprowadzenia stanu wojennego w Polsce. Wydarzenia, jakie rozpoczęły się w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku zatrzymały to, co dzisiaj nazywamy „karnawałem Solidarności” czyli okres szesnastu miesięcy legalnego działania Związku.

 Rozbudzone nadzieje

„Karnawał Solidarności”, był czasem ogromnej mobilizacji społecznej, na niespotykaną dotąd skalę. Oto bowiem w warunkach reżimu niedemokratycznego, sterowanego odgórnie przez komunistów, którzy chcieli za pomocą rozbudowanego aparatu represji zawładnąć każdą dziedziną życia społecznego i politycznego, narodził się wielki ruch społeczny. „Solidarność” była bowiem nie tylko związkiem zawodowym. Była także, a może przede wszystkim, największym masowym ruchem społecznym w dziejach Polski, który stał się zapowiedzią realnych reform. Oczywiście miały one przebiegać w sposób bardzo mocno ograniczony. Kwestie istotnych zmian systemowych, takich jak demokratyzacja czy pluralizm polityczny nie były wówczas brane pod uwagę. Działacze byli bowiem świadomi tego, że tak fundamentalne reformy niosłyby za sobą wysokie ryzyko zbrojnej interwencji Związku Sowieckiego. Można powiedzieć, że ruch ten stał się swoistym substytutem niepodległego państwa.

 

Jego częścią stała się rolnicza „Solidarność”, której droga do akceptacji przez komunistyczne władze i ostatecznej rejestracji była bardzo długa. Obfitowała ona w liczne napięcia i konflikty, z których ten bydgoski okazał się najpoważniejszym i decydującym w walce o jej uznanie. Niezależny Samorządny Związek Zawodowy Rolników Indywidualnych „Solidarność” został zarejestrowany 12 maja 1981 roku – niemalże równo siedem miesięcy później wprowadzono w Polsce stan wojenny.

Należy podkreślić, że miesiące między sierpniem 1980 roku a grudniem 1981 roku to czas, w którym polskie społeczeństwo przestało być apatyczne, zagubione, bierne, a przede wszystkim zdezorganizowane. Odzyskało siły i nadzieję na to, że odrodzenie narodowe jest możliwe.

Po stanie wojennym działalność rolniczej „Solidarności” została zahamowana, związek ten akcentował jednak swoją obecność. Tak było w przypadku grobu Ks. Jerzego Popiełuszki. Kościół św. Stanisława Kostki na Żoliborzu, przy którym pochowano szczątki Męczennika stał się szybko miejscem kultu. Delegacje i pielgrzymi z całej polski przywozili transparenty, które wieszano na ogrodzeniach przykościelnych. Na zdjęciu: Transparent NSZZ RI „Solidarność” na ogrodzeniu kościoła św. Stanisława Kostki na Żoliborzu, 1986 r.; fot. Artur Wiśniewski

Internowania

Wprowadzenie stanu wojennego zniweczyło te wszystkie marzenia, zaś rozkręcona przez władze machina represji, za którą stał cały aparat milicyjny, wojskowy i administracyjny dotknęła całe społeczeństwo. Jednak na celowniku znaleźli się przede wszystkim działacze opozycyjni, wywodzący się z różnych środowisk. Stali się oni szczególnym obiektem prześladowań ze strony władzy komunistycznej. Represje rozpoczęły się już pierwszej nocy stanu wojennego za sprawą internowań. Był to środek prewencyjny, który wprowadzał art. 42 Dekretu Rady Państwa z 12 grudnia 1981 roku o stanie wojennym. Mogli nim być objęci wszyscy polscy obywatele powyżej 17 roku życia, w stosunku, do których ze względu na dotychczasowe zachowanie się zachodzi uzasadnione podejrzenie, że pozostając na wolności nie będą przestrzegać porządku prawnego albo prowadzić będą działalność zagrażającą interesom bezpieczeństwa lub obronności państwa[1].

Sformułowany w ten sposób przepis, dawał władzy szerokie pole działania. Należy podkreślić, że sama akcja internowania, nosząca nota bene w ostatnim stadium przygotowań kryptonim „Jodła”, była zaplanowana bardzo szczegółowo i z wielomiesięcznym wyprzedzeniem. Pierwsze listy osób, przeznaczonych do internowania (potem zresztą wielokrotnie modyfikowane), były gotowe już na jesieni 1980 roku, a za ich tworzenie odpowiedzialne były komendy wojewódzkie MO. Formalnie akcja internowania miała zacząć się o północy z 12 na 13 grudnia, jednak wiadomo, że pierwsze zatrzymania miały miejsce już 12 grudnia wieczorem. W przytłaczającej większości wśród zatrzymanych znaleźli się działacze NSZZ „Solidarność”. Jednak fala internowań w mniejszej skali, nie ominęła także innych środowisk opozycyjnych – w tym i działaczy wiejskich. Internowań dokonywano w oparciu o sporządzone w każdym województwie instrukcje logistyczne. Zawierały one trasy przewozu internowanych, punkty zbiorcze i rodzaje pojazdów, które miały zostać wykorzystane. Przygotowane listy osób, przeznaczonych do internowania, wymieniały nazwiska funkcjonariuszy, biorących udział w akcjach oraz numery rejestracyjne samochodów, którymi przewożono zatrzymanych. Na czele grupy (zazwyczaj 3- do 6-osobowej), która miała przeprowadzić internowanie danego działacza, stał oficer MO lub SB. Aby ułatwić sobie działanie, esbecy i milicjanci stosowali rozmaite metody, niekiedy uciekając się do wyrafinowanych podstępów.

Karty okolicznościowe wykonane przez internowanych w Potulicach. Karta zarekwirowana internowanemu Markowi Zabornemu w trakcie rewizji; fot. ze zbiorów Delegatury Bydgoskiej IPN

Osoby zatrzymane przewożono najpierw do komend milicji, a następnie do punktów, z których transportowano je do obozów internowania. W sumie do 14 grudnia 1981 roku do godziny 22.00 z przewidzianych do internowania 4318 osób, internowano 3392. Do 26 lutego 1982 roku internowano 6647 osób, z których 26 lutego w obozach internowania przebywało 4095. W sumie, w okresie stanu wojennego internowano 9736 osób (łącznie wydano 10132 decyzje o internowaniu), z tym że jednorazowa liczba internowanych nie przekroczyła 5300[2]. W tej grupie znalazło się 333 działaczy NSZZ RI „Solidarność” – w tym 155 działaczy szczebla krajowego i rejonowego. Internowano także członków „Solidarności Chłopskiej” i „Solidarności Wiejskiej”[3].

Józef Dernoga, rolnik ze wsi Ludziska pod Inowrocławiem, działacz „Solidarności” Rolników Indywidualnych wspominał, że funkcjonariusze, którzy po niego przyszli tłumaczyli mu, że jest wzywany jako świadek wypadku i po złożeniu zeznań szybko wróci do domu: Powiedzieli mi, że byłem świadkiem jakiegoś wypadku czy sam uczestniczyłem w jakimś wypadku i koniecznie muszę z nimi jechać do komendy w Inowrocławiu wyjaśnić sprawę. Początkowo nie chciałem. […] Moje tłumaczenia nic nie dały. Oni byli zdecydowani. Nakazali mi się ubrać i iść z nimi. Widząc, że nie popuszczą, ubrałem się i poszedłem. Zawieźli mnie do Komendy Powiatowej w Inowrocławiu przy ul. Toruńskiej. Po wyjściu z samochodu zaprowadzili mnie do budynku i tam pozostawili na korytarzu. […]. Wielu spośród tych funkcjonariuszy znałem z widzenia i nazwiska. Tak stojąc na korytarzu, wyszydzali mnie i moją działalność opozycyjną. […] Wtedy się zorientowałem, że tu nie chodzi o wyjaśnienie dotyczące wypadku drogowego, ale o moją działalność opozycyjną. […] Około może godziny 1.00 w nocy wyprowadzony zostałem z celi na dziedziniec. Tam stał samochód, do którego mnie zapakowano. Okazało się, że w samochodzie są już inne osoby […], działacze „Solidarności” z terenu powiatu inowrocławskiego[4].

Działacz „Solidarności” Rolników Indywidualnych Rajmund Depczyński w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku brał udział w strajku okupacyjnym rolników w zarządzie Cukrowni Pomorskich w Toruniu i tak opisywał po latach swoje internowanie:

O godzinie 5.30 zostały wyłamane główne drzwi do biurowca. Weszli funkcjonariusze ZOMO, około 30-40. My byliśmy zgromadzeni na sali konferencyjnej, mogło nas być około 30-40 osób. Do pomieszczenia wszedł porucznik z kilkoma funkcjonariuszami i spytał: „Który tutaj jest Depczyński?”. […]Założono mi kajdanki i zostałem wyprowadzony, i przewieziony do budynku MO na ul. Wały Generała Sikorskiego. Byłem przewożony samochodem UAZ, razem z Ryszardem Kozickim, który był przewodniczącym [„Solidarności” Rolników Indywidualnych] gminy Lubicz. Ten porucznik powiedział mi tylko tyle, że Polski nie będę oglądał, a Syberię mam pewną. Nic na temat stanu wojennego nie mówił, tylko tyle, że jesteśmy zatrzymani. […] Przypominam sobie, że w komisariacie rozmawiał ze mną jakiś funkcjonariusz i informował, że będę internowany, albowiem został wprowadzony stan wojenny. Dokładnie sobie nie przypominam, ale decyzji o internowaniu nie dostałem w komisariacie, dopiero w Zakładzie Karnym Potulice[5].

We wspomnianym Zakładzie Karnym w Potulicach funkcjonował jeden z 52 ośrodków internowania[6]. Miejsce to miało bardzo ponurą historię jeszcze z czasów II wojny światowej, kiedy Niemcy zorganizowali tam obóz dla Polaków, wysiedlanych z terenów włączonych do Rzeszy. Historia powojenna była równie posępna, bowiem władze komunistyczne przeznaczyły to miejsce na obóz pracy, który funkcjonował w latach 1945-1950. W 1951 roku powstał tam Zakład Karny dla mężczyzn. Utworzony w Potulicach w pierwszych dniach stanu wojennego obóz dla internowanych znajdował się w wydzielonym specjalnie pawilonie 7, w którym internowani trafili do 21 cel. Niektórzy z nich mieli w swoich życiorysach zapisane piękne karty walki o niepodległość ojczyzny. Do grupy tej należał rolnik z Gogolinka, Stanisław Mojzesowicz, który w czasie okupacji był działaczem tajnej organizacji Miecz i Pług[7]. Wśród 207 internowanych działaczy opozycyjnych znalazło się ogółem 17 działaczy i współpracowników rolniczej „Solidarności”, którzy byli mieszkańcami województwa bydgoskiego i toruńskiego.

Doświadczenie represji ze strony władz więzienia i Służby Bezpieczeństwa okazało się być wspólne dla wszystkich umieszczonych tam mężczyzn, bez względu na przynależność organizacyjną.

Warunki bytowe internowanych

Cele pawilonu VII Zakładu Karnego w Potulicach; fot. z archiwum Wojciecha Polaka

Internowani przetrzymywani byli w spartańskich warunkach, do tego jeszcze dochodził rygor więzienny, np. ciasne, pozamykane cele, częste przeszukania, dokonywane przez strażników więziennych tzw. kipisze, brak możliwości kąpieli. Początkowo światło było gaszone o godzinie 21, przymusowa pobudka zaś odbywała się o godzinie 5 rano, obowiązkowe było także składanie ubrań w kostkę przed celą. W czasie spaceru internowanych pilnowali uzbrojeni strażnicy z psami. Ciągle wyłączano ogrzewanie. Warunki żywieniowe też odbiegały od normy. Posiłki, przynoszone przez służby, miały obrzydliwy wygląd i smak. Podawano np. rozgotowaną kaszę z domieszką szczeciny i zupę ze stęchłych buraków, okraszoną zjełczałym tłuszczem.

 Internowani jednak spożywali to, nie mając początkowo w perspektywie innych możliwości (otrzymywanie paczek żywnościowych było ograniczone). Władze więzienne utrudniały także widzenie z rodzinami. Podobnie ingerowano w korespondencję. Bardzo często w ogóle nie trafiała do internowanych albo nosiła ślady cenzury (niewygodne zdania zamalowywano flamastrem lub długopisem).Czasami jej powody były wręcz absurdalne, jak w przypadku listu, który otrzymał jeden z internowanych od żony. Wykreślono w nim zdanie zaczynające się od słów: „Karol już siedzi…”. Odnosiło się ono do jego półrocznego synka[8]. Należy podkreślić, że w listach internowani starali się bardzo mocno podnosić na duchu swoich najbliższych – i takie listy także były rekwirowane przez władze więzienne. Warto w tym miejscu zacytować fragment nigdy niedoręczonego listu internowanego Michała Leszczyca-Grabianki, czołowego działacza toruńskiej „Solidarności” RI, który tuż przed Wigilią pisał do żony Krystyny i dzieci:

Łamiąc się symbolicznie z Wami opłatkiem, życzę, by Dobry Bóg błogosławił wam szczególnie w te nietypowe Święta Radości. Pragnę, by szczególnie w tym dniu w domu naszym gościł spokój i radość. To nic, że ponownie jesteśmy rozdzieleni, jesteśmy razem, bo przez cały czas duchem jestem przy Was[9].

Ciężkie warunki więzienne powodowały wielokrotnie pogorszenie stanu zdrowia internowanych. Władze jednak utrudniały kontakt z lekarzami. Stanisław Wajsgerber opisuje w swojej kronice m.in. dramatyczne przejścia Zbigniewa Gedowskiego, działacza z Inowrocławskich Zakładów Metalowych, współpracownika Niezależnego Samorządnego Związku Chłopskiego w Inowrocławiu:

Kiedyś kolega z celi, Zbigniew Gedowski, dostał ataku nerek. Zgłosiliśmy ten nagły wypadek lekarzowi. Lekarz jednak nie przyszedł przez kilka dni. Przysłał jedynie więźnia, przyuczonego sanitariusza, który podał jakieś tabletki. Kolega zwijał się z bólu – nikt się nim nie zainteresował mimo naszych energicznych interwencji. Wreszcie atak przeszedł sam[10].

W pierwszych tygodniach internowania władze więzienne utrudniały konsekwentnie dostęp do posługi religijnej. Przez cały czas internowani pozostawali pod czujną obserwacją Służby Bezpieczeństwa. Funkcjonariusze przeprowadzali rozmowy, które miały charakter sondażowy, próbowali w ich trakcie nakłonić internowanych do podpisania deklaracji lojalności, która dawała możliwość szybszego wypuszczenia na wolność. Funkcjonariusze próbowali również uzyskać od internowanych jakiekolwiek informacje, nakłonić do współpracy z SB. Zabiegi te spotykały się jednak zazwyczaj z oburzeniem i odmową[11].

„Żywią i Bronią”. Pismo Chłopskie Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Rolników Indywidualnych „Solidarność”, nr 4, czerwiec 1984. Na pierwszej stronie tekst pt. „Kompromitacja”, dotyczący zamknięcia oficjalnego śledztwa w sprawie śmierci Piotra Bartoszcze; fot. z archiwum Michała Damazyna

Tak ciężkie i rygorystyczne warunki panowały w wielu ośrodkach internowania – zwłaszcza w tych utworzonych w aresztach, zakładach karnych. I na tym tle dochodziło do dramatycznych wydarzeń, w czasie których służby więzienne brutalnie używały siły wobec internowanych. Do najgłośniejszych tego typu wypadków doszło w ośrodkach odosobnienia w Wierzchowie Pomorskim, Nysie, Rzeszowie-Załężu, Iławie. To właśnie w iławskim zakładzie karnym 16 lutego 1982 roku doszło do pobicia Stanisława Adamczyka, działacza „Solidarności Wiejskiej” na Mazowszu. Pobity wówczas został także internowany Włodzimierz Pagacz. W dokumentach Centralnego Zarządu Zakładów Karnych, dotyczących ośrodków internowania z lat 1981-1982, przechowywanych obecnie w Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie, można znaleźć raport, dotyczący tego zdarzenia, sporządzony przez ówczesnego naczelnika iławskiego więzienia płk. Czesława Głowackiego[12]. Co oczywiste, zapis ten bagatelizuje całe zajście, traktując je jako incydent. Informacja o tym zdarzeniu znalazła się jednak w grypsie, przerzuconym za mury iławskiego więzienia i została podana w Radiu „Wolna Europa”[13]. Trzeba odnotować, że w samym komunikacie znalazła się informacja o pobiciu innego działacza NSZZ RI „Solidarność” Jerzego Grzebielucha, do którego doszło podczas przesłuchania w KW MO w Katowicach. Został on zatrzymany pierwszej nocy stanu wojennego przez funkcjonariuszy KM MO w Będzinie, 14 grudnia trafił do katowickiej Komendy Wojewódzkiej, a stamtąd już do kolejnych ośrodków internowania, m.in. w Katowicach, Strzelcach Opolskich, Uhercach – gdzie brał udział w buncie więźniów, Rzeszowie-Załężu, Zabrzu-Zaborzu, Grodkowie, następnie był ponownie internowany Uhercach. W 1984 roku znów został brutalnie pobity podczas przesłuchania w Wojewódzkim Urzędzie Spraw Wewnętrznych (KW MO zostały przekształcone w WUSW w wyniku reformy, jaką wprowadził minister spraw wewnętrznych w 1983 roku)[14].

W raportach, analizach i sprawozdaniach wymienionego już wyżej Centralnego Zarządu Zakładów Karnych można odnaleźć wiele informacji o podejmowanych przez internowanych akcjach protestacyjnych, przybierających najczęściej postać głodówki czy zbiorowej odmowy przestrzegania regulaminu, odmowy opuszczania sal, odmowy wzięcia udziału w rozmowie z funkcjonariuszem SB, wznoszenia okrzyków antypaństwowych, tzw. łomotu czyli uderzania metalowymi naczyniami o drzwi celi, śpiewania pieśni religijnych.

Każda, przeprowadzona przez internowanych w geście sprzeciwu akcja, wiązała się z represjami. Mogło to być użycie siły przez funkcjonariuszy, demonstracja siły, przeszukania, cofnięcie wszystkich wywalczonych wcześniej przez internowanych zgód np. na korzystanie z biblioteki więziennej, widzenia z rodzinami, możliwość uczestniczenia we mszy świętej itp.

Internowani próbowali wywalczyć dla siebie w pewnych obszarach niezależność. Pozbawieni właściwie wszystkiego, rzeczy osobistych, zegarków, obrączek, a przede wszystkim szacunku – manifestowali niezłomną postawę: inicjowali wieczorne zbiorowe śpiewnie hymnu narodowego, zaczęli regularnie odmawiać wspólne wieczorne modlitwy. Internowani prowadzili także działalność samokształceniową, organizowano wykłady na rozmaite tematy, kursy, a nawet lekcje języków obcych.

Badacz historii rolniczej „Solidarności” Andrzej W. Kaczorowski wskazuje, że liczbę 333 internowanych działaczy można poszerzyć także o doradców i współpracowników związkowych. W ten sposób można przyjąć, że było blisko 370 internowanych działaczy wiejskich[15]. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że pierwszej nocy stanu wojennego zatrzymano 250 osób, wywodzących się z tego środowiska, a wśród nich – większość z 23 członków, wchodzących w skład ścisłego kierownictwa Prezydium OKZ NSZZ RI. Zatrzymano także wówczas przewodniczącego Jana Kułaja[16]. Należy też podkreślić, że wśród osób internowanych z tego środowiska znalazło się dziesięć kobiet. Wśród nich, najdłużej w gołdapskim „internacie” przebywała działaczka z województwa sieradzkiego, Irena Żyłan (wcześniej internowana w obozie w Olszynce Grochowskiej) oraz Urszula Poziomek, działaczka opozycyjna z województwa krośnieńskiego[17].

Jednak duża grupa działaczy wiejskich opuściła mury obozów internowań stosunkowo wcześnie: po kilku, kilkunastu dniach, do świąt Bożego Narodzenia. Jak podaje przytaczany już wyżej Andrzej W. Kaczorowski, do końca grudnia mury ośrodków opuściło 60 internowanych. Następna taka fala zwolnień miała miejsce w styczniu i w lutym 1982 roku. W marcu zwolniono 50 internowanych, zaś miesiąc później 30 internowanych. Ostatni wyszli na wolność w grudniu 1982 roku. Wśród nich znaleźli się i tacy, którym decyzję o internowaniu wręczano dwukrotnie. Do najdłużej internowanych należeli np. Jerzy Adamczuk, działacz z terenu województwa zamojskiego, który wyszedł na wolność 20 grudnia 1982 roku[18], jak też Henryk Piwowarczyk, współorganizator Solidarności Wiejskiej w woj. kaliskim, internowany w Ośrodkach Odosobnienia w Ostrowie Wielkopolskim, Głogowie, Gębarzewie i Kwidzynie. W tym ostatnim ośrodku w trakcie protestu internowanych został ciężko pobity przez funkcjonariuszy Służby Więziennej. Z internowania został zwolniony 11 grudnia 1982 roku (po wcześniejszym pobycie w szpitalu w Prabutach)[19]. W tej grupie znalazł się także Artur Balazs, współzałożyciel (z Piotrem Baumgartem) związku zawodowego rolników w woj. szczecińskim, internowany w Ośrodku Odosobnienia w Goleniowie, następnie w Wierzchowie, skąd został zwolniony na przepustkę (z powodu żniw) w lipcu 1982 roku. Jednak już we wrześniu znowu go aresztowano i przetrzymywano w Areszcie Śledczym KW MO w Szczecinie pod zarzutem wydawania podziemnego pisma „Solidarność Wiejska”. Stamtąd w październiku 1982 roku trafił do Ośrodka Odosobnienia w Strzebielinku, zwolniony został 9 grudnia 1982 roku[20]. W tym samym czasie z internowania został zwolniony Antoni Bartyński, członek Wojewódzkiego Komitetu Założycielskiego „Solidarność” RI w Rzeszowie, internowany w Ośrodku Odosobnienia w Załężu k. Rzeszowa, następnie Kielcach-Piaskach[21]. Podobnie 9 grudnia 1982 roku mury obozu internowania opuścił Tadeusz Kensy, działacz NSZZ RI „Solidarność” w Rzeszowie, internowany w Ostródzie, następnie więziony w Iławie, Załężu, Piaskach i Nowym Łupkowie[22]. Stanisław Janisz, współtwórca Chłopskiego Związku Zawodowego Ziemi Dobrzyńskiej i Kujaw, przekształconego wkrótce w „Solidarność Chłopską”, członek Ogólnopolskiego Komitetu NSZZ RI „Solidarność”, internowany w Mielęcinie oraz w Darłówku wyszedł na wolność 8 grudnia 1982 roku[23].

Dalsze represje stanu wojennego

Widok na pawilon VII Zakładu Karnego w Potulicach, w którym byli przetrzymywani internowani; zdjęcie współczesne, z archiwum Wojciecha Polaka

Internowania nie były jedynym środkiem represji, jaki dotknął działaczy opozycyjnych, w tym i działaczy wiejskich. Równolegle z akcją „Jodła” prowadzono akcję „Klon”, która polegała na prowadzeniu rozmów profilaktyczno-ostrzegawczych z działaczami związkowymi, którzy, choć nie objęci akcją internowania, mogli stanowić zarzewie oporu społecznego. Były to działania nękające, zastraszające i wyniszczające psychicznie. Do tego należy także doliczyć dalsze prześladowania np. utratę pracy, próby ośmieszania i kompromitacji w środowisku działaczy. Próbowano łamać ludzi, stosując groźby i szantaże, zmuszać do podpisania tzw. lojalek (czyli deklaracji lojalności) czy też zobowiązania do współpracy z SB. Władze namawiały także działaczy opozycyjnych do emigracji. Ogółem z kraju wyjechało 46 działaczy wiejskich[24].

W pierwszych chwilach stanu wojennego oddziały ZOMO zajęły i zdemolowały siedziby „Solidarności”, także tej wiejskiej. Dochodziło także do brutalnych pacyfikacji strajkujących rolników. Historyk Wojciech Polak podaje w swojej książce przykład z Torunia:

W budynku „Cukrowni Toruńskich” od kilku tygodni trwał strajk rolników indywidualnych, zorganizowany przez NSZZ RI „Solidarność”. Na czele Komitetu Strajkowego stał Antoni Łapczyński. […] Około godziny 5 rano otoczono budynek, a przed godziną 6 wezwano uczestników strajku do wyjścia. O godzinie 6 rano nastąpił szturm ZOMO. Gdy zomowcy wtargnęli do środka, chłopi na wezwanie oficera opuścili budynek. Wtedy zomowcy rozpoczęli niszczenie nie tylko pomieszczeń, okupowanych przez rolników, ale także całego wnętrza budynku „Cukrowni Toruńskich”, aż po strych. […] Większość rolników, po przesłuchaniach zwolniono, trzech z nich jednak internowano[25]. Wśród nich znalazł się m. in. cytowany wcześniej Rajmund Depczyński.

Dla Antoniego Łapczyńskiego los okazał się bardzo okrutny. Został on internowany w Potulicach, skąd zwolniono go w lutym 1982 roku. Ponad rok później SB donosiła o jego śmierci, powodowanej długotrwałą chorobą. W piśmie skierowanym do Naczelnika Wydziału Inspekcji Biura Śledczego MSW, zdano szczegółową relację z pogrzebu Łapczyńskiego, przytaczając słowa ostatniego pożegnania jego przyjaciół[26].

W tym miejscu należy także wspomnieć o dramatycznych wydarzeniach, związanych z rodziną Bartoszcze, zaangażowaną w działania „Solidarności” chłopskiej. To właśnie Michał Bartoszcze, wraz z synami Piotrem i Romanem, są uważani za jednych z głównych twórców rolniczej „Solidarności”.  Z tego względu byli pod ciągłą obserwacją operacyjną Służby Bezpieczeństwa. W nocy z 7 na 8 listopada 1984 roku, w tajemniczych okolicznościach zginął Piotr Bartoszcze. Jego ciało zostało odnalezione w studzience melioracyjnej na polu w pobliżu jego domu. Śmierć ta wstrząsnęła nie tylko środowiskiem działaczy wiejskich, ale całym społeczeństwem. Informacje na ten temat przekazywało także Radio Wolna Europa. Katarzyna Maniewska, historyk z Delegatury Bydgoskiej IPN pisze:

Pogrzeb, w którym uczestniczyły setki osób i członków „Solidarności” z całego kraju, odbył się 12 lutego w Inowrocławiu. Dramatycznej i zagadkowej śmierci Piotra Bartoszcze towarzyszyły fale strajków i manifestacji antyreżimowych w całej Polsce. Piotr Bartoszcze osierocił czwórkę dzieci; czwartego najmłodszego synka – Piotrusia, nie zdążył nigdy poznać, chłopiec urodził się bowiem po śmierci ojca. Niestety do dzisiaj nie udało się odnaleźć i osądzić winnych śmierci tego wówczas 33-letniego działacza rolniczej „Solidarności”. Zgodnie z najnowszymi ustaleniami pionu śledczego Instytutu Pamięci Narodowej i opinią, jaką dysponują prokuratorzy IPN, do śmierci przyczyniły się osoby trzecie, co wskazuje na zabójstwo Piotra Bartoszcze. Nie odnaleziono jednakże przesłanek, świadczących o kryminalnych okolicznościach zdarzenia i jak określono, „wielce prawdopodobne jest”, że doszło do niego ze względu „na wcześniejszą działalność opozycyjną Piotra Bartoszcze”[27].

Wiele wskazuje na to, że była to zbrodnia popełniona przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa.

Stan wojenny i represje ze strony Służby Bezpieczeństwa sprawiły, że „Solidarność” RI została bardzo mocno osłabiona i rozbita. Bez wątpienia, wpływ na nastroje, panujące wśród działaczy NSZZ RI „Solidarność”, miała postawa Jana Kułaja, który w telewizyjnym oświadczeniu zadeklarował współpracę ze Zjednoczonym Stronnictwem Ludowym (partią satelicką PZPR). To skompromitowało go w oczach pozostałych związkowców. W ten sposób zahamowane zostały także dalsze inicjatywy odtwarzania konspiracyjnego kierownictwa związkowego[28].
Podjęto jednak działania nad powstaniem komitetu oporu, który wspierałby działalność podziemną. W sierpniu 1982 roku powstał Ogólnopolski Komitet Oporu Rolników. Jego działalność miała koncentrować się m.in. na organizowaniu akcji protestacyjnych, wspieraniu inicjatyw charytatywnych, a także drukowaniu i kolportowaniu ulotek, wydawaniu pism podziemnych m. in. „Żywią i Bronią” oraz „Solidarność Rolników”[29]. W tym czasie prężnie zaczęło rozwijać się Duszpasterstwo Rolników.

Sylwia Galij-Skarbińska

***

Tekst ukazał się w najnowszym numerze kwartalnika „Kultura Wsi” wydawanym przez Narodowy Instytut Kultury i Dziedzictwa Wsi.

Przypisy:
[1] Dz.U. 1981 nr 29, poz.154, Dekret z dnia 12 grudnia 1981 r. o stanie wojennym.
[2] J. Karpiński, Wykres gorączki. Polska pod rządami komunistycznymi, Lublin 2001, s.436; M. Gędek, Przełom. Polska 1976-1991, Lublin 2002, s.120; J. Holzer, K. Leski, „Solidarność” w podziemiu, Łódź 1990, s.9; T. Kozłowski, J. Olaszek, Internowani w stanie wojennym, „Pamięć i sprawiedliwość” 2010, nr 2, s.507-510.
[3]K. Maniewska, Narodziny i działalność rolniczej „Solidarności” 1981-1989, w: Teki Edukacyjne IPN, O wieś polską wolną, niezależną, samorządną. Od PSL do NSZZ RI „Solidarność” (1944-1989), t.3; Bydgoszcz-Gdańsk-Warszawa 2020, s.27.
[4] Cyt za: S. Galij-Skarbińska, W. Polak, „Nigdy przed mocą nie ugniemy szyi”. Obóz internowania w Potulicach 1981-1982, Bydgoszcz-Gdańsk 2015, s.40-41.
[5] Cyt. za: tamże, s.24-25.
[6] Wykaz obozów internowania, w: Stan wojenny w dokumentach władz PRL (1980-1983), oprac. B. Kopka i G. Majchrzak, Warszawa 2001, s.65-66.
[7] K. Osiński, Internowani w stanie wojennym z województwa bydgoskiego, Bydgoszcz 2011, s.42-43.
[8] Cyt. za: S. Galij-Skarbińska, W. Polak, „Nigdy przed mocą nie ugniemy szyi”, s.94.
[9] AIPN By 082/1, t.6, Akta internowanych, Michał Leszczyc-Grabianka. List do żony Krystyny Leszczyc-Grabianki i dzieci, 18 XII 1981 r., k.257.
[10] Cyt. za: S. Galij-Skarbińska, W. Polak, „Nigdy przed mocą nie ugniemy szyi”, s.71.
[11] Zob. S. Galij-Skarbińska, Życie codzienne internowanych w Potulicach w świetle wspomnień Jacka Stankiewicza, w: Stan wojenny: fakty, hipotezy, interpretacje: zbiór studiów, red. A. Czwołek, W. Polak, Toruń 2008, s.275-285.
[12] [Dokument] Nr 32, 1982 kwiecień 7, Iława – Notatka służbowa dotycząca użycia siły wobec internowanych: Włodzimierza Pagacza i Stanisława Adamczyka w Ośrodku Odosobnienia w Iławie, sporządzona przez naczelnika płk. Czesława Głowackiego, w: Dokumenty Centralnego Zarządu Zakładów Karnych dotyczące obozów internowania (1982 rok), oprac. S. Galij-Skarbińska, W. Polak, Gdańsk 2012, s.109.
[13] [Dokument] Nr 37, 1982 marzec, kwiecień – Relacje na temat aktów przemocy wobec internowanych w ośrodkach odosobnienia w Iławie, Załężu, Wierzchowie Pomorskim, Nysie, Łowiczu, pochodzące z nasłuchu Radia Wolna Europa, w: tamże, s.117.
[14] Zmarł Jerzy Grzebieluch, współtwórca „Solidarności” Rolników Indywidualnych Regionu Południe, działacz opozycji antykomunistycznej lat. 70. i 80., https://ipn.gov.pl/pl/aktualnosci/144559,Zmarl-Jerzy-Grzebieluch-wspoltworca-Solidarnosci-Rolnikow-Indywidualnych-Regionu.html [dostęp: 10 X 2021 r.].
[15] A.W. Kaczorowski, Internowania uczestników ruchu solidarnościowego na wsi, w: Opozycja i opór społeczny w Polsce po 1956 r. Rolnicza „Solidarność” w Polsce 1989-1989, red. A.W. Kaczorowski, T. Kozłowski, J. Olaszek, Warszawa 2016, s.70.
[16] Tamże, s.70.
[17] Tamże, s.73.
[18] Tamże, s.72.
[19] G. Schlender, Piwowarczyk Henryk, https://encysol.pl/es/encyklopedia/biogramy/18169,Piwowarczyk-Henryk.html [dostęp: 14 X 2021 r.].
[20] S. Wójcikowa, Balazs Artur Krzysztof, https://encysol.pl/es/encyklopedia/biogramy/14981,Balazs-Artur-Krzysztof.html [dostęp: 3 X 2021 r.].
[21] M. Stręk, Bartyński Antoni, https://encysol.pl/es/encyklopedia/biogramy/15041,Bartynski-Antoni.html [dostęp: 3 X 2021 r.].
[22] M. Łątkowska, A. Borowski, Kensy Tadeusz, https://encysol.pl/es/encyklopedia/biogramy/16645,Kensy-Tadeusz.html [dostęp: 11 X 2021 r.].
[23] Internowani z Włocławka – Region Kujaw i Ziemi Dobrzyńskiej, https://www.solidarnosc.org.pl/torun/historia/internowani-z-wloclawka-region-kujaw-i-ziemi-dobrzynskiej/ [dostęp: 12 X 2021 r.].
[24] A. W. Kaczorowski, Internowania uczestników ruchu solidarnościowego na wsi, s.73.
[25] W. Polak, Trudne lata przełomu. Szkice z historii najnowszej, Gdańsk 2006, s.222.
[26] AIPN By 082/1, t.7/K, Akta internowanego Antoniego Łapczyńskiego, Pismo do naczelnika Wydziału Inspekcji Biura Śledczego MSW w Warszawie z dnia 15 czerwca 1983 roku, k.81-82.
[27] K. Maniewska, Narodziny i działalność rolniczej „Solidarności” 1981-1989, s.29.
[28] W. Polak, S. Galij-Skarbińska, ks. M. Damazyn, Nikczemność i honor. Stan wojenny w stu odsłonach, Kraków 2021, s.464-467.
[29] M. Szpytma, Zielona „Solidarność” niezależne związki zawodowe na wsi w latach 1980-1989, „Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej”, nr 5/6, 2009, s.21.