Przepowiadanie przyszłości przy pomocy jedzenia
W przeszłości ludność wiejska wierzyła, że przyszłość można poznać za pośrednictwem wróżb. Do ich realizacji były wykorzystywane różne przedmioty, w tym produkty spożywcze i potrawy. Dobrymi terminami na prowadzenie tego typu przepowiedni były: Wielkanoc, noc sobótkowa, wigilia św. Andrzeja, Zielone Świątki oraz okres Bożego Narodzenia i Nowy Rok.
Dawniej, na wsi dużą rolę przywiązywano do wróżb związanych z urodzajem. Część z nich przeprowadzano podczas wieczerzy wigilijnej, a część bezpośrednio po niej. W okolicach Lublina jedząc pośnik pod miskę kładziono opłatek. Jeśli się do niej przykleił oznaczało to, że zboże, z którego była sporządzona potrawa obrodzi najlepiej. W niektórych okolicach gospodyni podrzucała do pułapu łyżkę kapusty z grochem, kisielu owsianego bądź kutii. Z przyczepionych ziaren przepowiadano urodzaj. Wybór tych dań nie był przypadkowy, bowiem składały się na nie produkty, które miały duże znaczenie w wiejskiej kuchni i od ich obfitości zależał dobrobyt rodziny.
Duża ilość maku w świątecznych smakołykach była gwarantem dobrych plonów. Podczas wieczerzy wigilijnej należało spróbować wszystkich pokarmów, by składników, z których powstały nie zabrakło w ciągu całego roku. Rozgwieżdżone niebo w noc wigilijną oznaczało, że kury będą się dobrze niosły i można spodziewać się urodzaju, natomiast jeśli było zasnute chmurami, twierdzono, że krowy będą się dobrze doiły i dawały dużo mleka.
Pożywienie było wykorzystywane także we wróżbach matrymonialnych. W trakcie przygotowania kolacji wigilijnej uważano, że panna, która uciera mak może się spodziewać rychłego zamążpójścia, a jak dobrze utrze to jej małżeństwo będzie szczęśliwe. Podobnie, kiedy dziewczęta robiły kompot z suszu to liczyły suszone gruszki – liczba parzysta oznaczała szybką zmianę stanu cywilnego. Podczas wieczerzy w okolicach Chełma wróżono z kutii, rzucając ją podczas jedzenia łyżką na pułap. Jeśli szybko spadła oznaczało to, że dana osoba już niedługo opuści dom rodzinny. W regionie zamojskim panny i kawalerowie wychodzili z łyżką kutii na próg domu i pilnie nasłuchiwali, z którego kierunku zaszczeka pies, bowiem z tego właśnie przybędzie przyszły mąż lub żona. W okolicach Janowca nad Wisłą w Wigilię przygotowywano kromki chleba z masłem i kładziono je na podłodze. Następnie przyprowadzano psa i czekano, którą kromkę zje jako pierwszą, co decydowało o kolejności zamążpójścia.
W okolicach Białej Podlaskiej w wigilię św. Andrzeja dziewczęta przynosiły ze sobą mąkę lub żyto, które mieliły w żarnach na opak. Następnie mąkę rozczyniały wodą przyniesioną w ustach z wiadra stojącego na podwórku. Z przygotowanego ciasta wyrabiały gałki i wypiekały w piecu, paląc w nim drewnem kradzionym od sąsiadów lub sztachetami wyłamanymi z płotów gospodarstw, w których mieszkali kawalerowie. Upieczone gomułki znaczyły, stawiały na środku izby i wpuszczały psa. Której dziewczyny wypiek zjadł jako pierwszy, ta miała pierwsza wyjść za mąż. Jeśli zrobił to pod łóżkiem, według wierzeń zwiastowało to rychłą śmierć. W tym przypadku ważny był cały proces przygotowania wypieków. Składające się na niego czynności odbiegały od codziennych norm, jednak za ich pośrednictwem starano się zatrzymać, a nawet cofnąć czas. W wyniku czego zmarli funkcjonujący w innym świcie i czasie mogli interweniować w przebieg wróżby. Zatrzymanie czasu miało także dodatkową moc sprawczą, czyli zatrzymania przy pannie kawalera, który miał zostać jej mężem i pozostać jej wierny.
W okolicach Białej Podlaskiej na andrzejki dziewczęta robiły kluski z mąki pszennej i wrzucały je na gorącą wodę. Która pierwsza wypłynęła, ta miała pierwsza wydać się za mąż. Panny mogły poznać swoją przyszłość także we śnie. Przed położeniem się na wieczorny spoczynek zjadały bardzo słony placek z łyżki mąki i soli. Kto jej się przyśnił w nocy, podając wodę – ten miał ją poślubić.
Osobną grupę stanowiły wróżby pozwalające poznać przyszłość nowożeńców. Jeden dzień przed ślubem obserwowano czy korowaj weselny wyrósł piękny i duży, co miało przepowiadać zgodne i udane małżeństwo. Z pieczeniem ciasta łączyły się również przesądy dotyczące płci przyszłego potomstwa. Jeśli podczas pieczenia pękło – był to znak, że urodzi się dziewczynka, natomiast jeśli utrzymało się całe – spodziewano się chłopca. By poznać przyszłość swojej córki matka panny młodej podkładała pod koła wozu, którym nowożeńcy jechali do ślubu bochenek chleba. Jeśli nie został uszkodzony mogła być spokojna, że jej małżeństwo będzie szczęśliwe.
Na dawnej wsi polskiej powszechne były wróżby związane ze śmiercią. Podczas wieczerzy wigilijnej przestrzegano zasady, by w posiłku brała udział parzysta liczba osób, w przeciwnym razie, któryś z domowników mógł umrzeć w najbliższym roku. Podobne niebezpieczeństwo mogło grozić pierwszej osobie, która po rozpoczęciu kolacji wstała od stołu. W niektórych rejonach przyglądano się także czy udał się chleb, który miał zagościć na wigilijnym stole – jeśli się ładnie przyrumienił to oznaczało dobre i wesołe życie przez cały rok, natomiast jeśli popękał podczas pieczenia – rok nie zapowiadał się zbyt pomyślnie.
Przy pomocy jedzenia próbowano także prognozować jaka będzie pogoda. W Terespolu w dniu Wigilii pokrojoną w plasterki cebulę ustawiano na dwunastu talerzykach i przed rozpoczęciem wieczerzy obserwowano, na którym z nich roztopi się sól. W ten sposób sprawdzano, który miesiąc będzie wilgotny. O długości zimy wnioskowano z długości śledziony świni zabitej jesienią.
Jak widać pożywienie służyło poznawaniu przyszłości. Na tego typu praktyk wykorzystywano najczęściej chleb, opłatek, placki, ziarna zbóż, sól i mak. Wykorzystanie tych właśnie produktów wynikało z ich szczególnych właściwości sakralnych oraz płodnościowych.
Oprac. Joanna Radziewicz
Fot. polona.pl – domena publiczna
Fot. Rafał Karpiński
Na podstawie książki Marioli Tymochowicz „Tradycyjne pożywienie chłopskie na Lubelszczyźnie”.